Przewodniki w Wolnej Republice Podlesickiej
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Artykuły
- Utworzono: Piątek, 03 luty 2023 15:59
- Opublikowano: Piątek, 03 luty 2023 15:59
- Darek Kaptur
- Odsłony: 826
We wczesnych latach 90-tych XXw. internet dopiero w Polsce raczkował (być może to stwierdzenie wydaje się młodszym czytelnikom czymś fantastycznym) i nie było dobrem ogólnie dostępnym. Podstawowym źródłem informacji od drogach i autorach było słowo mówione oraz pisane. Wydaje się, że nie było tak źle, ale dostępność do informacji nie była sprawą prostą.
Przewodników było mało, kupić je było trudno a słowo mówione ma wadę, że przekaz często ulegał „deformacji” (syndrom „głuchego telefonu”-jest taka gra). W kwestii Jury Północnej opisane w sposób zwarty były przez nieocenionych Małgorzatę i Jana Kiełkowskich Rzędkowice(1981) i Góra Zborów (1986}. Trochę później wydali oni Mirów, Skarżyce-Piaseczno, Górę Kołoczek, Skałki Podlesickie i po raz kolejny uaktualnione Rzędkowice i Górę Zborów. Co ciekawe, nigdy nie udało im się zrealizować przewodnika po rejonie Morska pomimo, że Jan opowiadał mi o wspinaczkach w tym rejonie jakie tam odbywał. Dzięki jego namiarom ubezpieczyłem drogi na zawody Wolnej Republiki Podlesickiej na Łężcu i Gipsie. Ciekawym źródłem informacji był zdobywamy z trudem „Taterniczek” (poprzednik „Gór”) oraz nastawiony na wspinanie w skałach periodyk „Optymista-extrema” (ciekawe, kto pamięta takie pismo). Jeszcze trudniejszym do dostania był Alpiniste Complet gdzie Krzysztof Mazik publikował monografie poszczególnych skał. W tej sytuacji wpadliśmy z Bogdanem na pomysł „książki wejść” ulokowanej w ogólnie dostępnym miejscu, czyli sklepiku wspinaczkowym. Pomysł się spodobał ;-). Nie minęło dużo czasu gdy w brulionie zaczęły pojawiać się wpisy dotyczące zrobienia nowych dróg, czy przejść na żywca. Przy okazji udało się wyjaśnić w kilku przypadkach kontrowersje dotyczące autorstwa dróg czy kolejności żywców na pewnych drogach;-). „Książka wejść” zaczęła żyć stając się poczytną lekturą a z czasem źródłem informacji dla autorów przewodników i różnych pism wspinaczkowych. Z czasem pojawiły się kolejne przewodniki po Jurze Północnej. Został opisany podczęstochowski Olsztyn („Skałki Podczęstochowskie” Wojciech Jędrzejas, Paweł Frankowski), Andrzej Wolszakiewicz wydał pierwszy fotograficzny przewodnik o nazwie „Maniak skalny”. Ukazały się dwa tomiki. Cechą szczególną było wrysowanie dróg na zdjęciach co było totalną nowością. Jednak największą zaletą stało się opisanie przez Andrzeja nowego rejonu położonego w pobliżu Mirowa w postaci Łutowca. Ważnym, okazał się przewodnik autorstwa Pawła Haciskiego, który na wzór zachodnich topo napisał i wydał „Jurę Zawierciańską”. Okazała się ona początkiem długiej serii przewodników, w których Paweł opisał w wielu wersjach całą Jurę. Dla mnie inspiracją stał się przewodnik „Apteka i Turnia Motocyklistów” Jacka Łukawskiego. W wyniku jego lektury postanowiłem sprawdzić dlaczego nie ma dróg w środkowej części północno-wschodniej ściany apteki (Skały a nie Góry) oraz na południowej ścianie Turni Motocyklistów. Zaowocowało to powstaniem kilku dróg na Turni i Entre Dos tierras plus Herosów ciszy na Aptece. Konfrontacja terenu z dostępnymi przewodnikami uświadomiła mi (do czego zachęcał mnie Bogdan) ile jest wolnej przestrzeni na skałach. W pewnym momencie przewodniki Pawła Haciskiego „zmonopolizowały” opisy Jury Północnej i stały się podstawowym źródłem informacji. Paweł zaczął do nich „wrzucać” zajawki Wolnej Republiki Podlesickiej. Były to teksty i zdjęcia. Szkoda, że nigdy (pomimo, że ma taki plan) przy nazwach i wycenach dróg nie dopisywał ich historii w postaci autorów i dat). Ludzie wybrzydzali, wyliczali błędy ale z opracowań Pawła korzystali. Pop pierwsze nie było alternatyw dla wielu rejonów albo były często już nieaktualne. Warto pamiętać, że w latach 90-tych XXw. nastąpił lawinowy przyrost nowości w skałach i powoli nikt bez wsparcia przewodnikiem nie orientował się do końca co, gdzie jest i jaką ma wycenę. Powszechność netu, i wielu opracowań pozwala na wygodny dostęp do informacji. Dziwi jednak fakt braku umiejętności korzystania z tak bogatych zasobów. Dla licznej rzeszy wspinaczy dotarcie do wybranej skały przy pomocy mapy jest dużym problemem. Można próbować to czymś tłumaczyć. Innym ciekawym problemem jest „mikronawigacja” w zakresie odnalezienia drogi na skale. Zrzuca się to na karb słabych rysunków, niedokładnego wrysowania przebiegu dróg itd. Warto jednak pamiętać, że wspinanie to nie tylko problem ruchu w pionie. Przecież, już Wolfgang Güllich twierdził, że najważniejszym mięśniem wspinacza jest mózg.