Grivel Salamander 2.0

          W wyniku kilku następujących po sobie zbiegów okoliczności stałem się posiadaczem kasku Grivela o nazwie Salamander 2.0. Po zerwaniu foliowego opakowania (przesyłka kurierska) moim oczom ukazało się kartonowe pudełko  z charakterystycznym dla włoskiej firmy logo i oraz grafiką kasku, którego kształt przypominał pierwszy model Salamandra.

Długo jednak nie kontemplowałem opakowania ponieważ nie ono było elementem docelowym. Szybkie otwarcie wieczka i moim oczom ukazało się żółte jajo (a raczej jego połowa) z doczepioną instrukcją obsługi. W tym  przypadku cała skorupa razem z klipsami na czołówkę okazała żółta (są jeszcze opcja biała i grafitowa) co razem z czarnymi naklejkami (z przodu logo firmy, po bokach nazwa a z tyłu dwie salamandry) jest całkiem estetyczne a w przypadku chęci zmiany designu można coś czego nie chcemy zwyczajnie odkleić. Wnętrze to grafitowy „styropian”, czarne wstawki materiałowe oraz paski w takim samym kolorze ( oprócz regulującego obwód kasku który jest żółty). 

Przejdźmy do szczegółów. Skorupa kasku to twarde, matowe tworzywo ABS o grubości około 2mm. Dla zwiększenia wytrzymałości i poprawy wyglądu występują na niej przetłoczenia z których dwa na bokach są wypolerowane. Otwory wentylacyjne w liczbie sześciu znajdują się w górnej części skorupy oraz dwa z tyłu kasku. O ile umiejscowienie otworów nie może budzić zastrzeżeń to pytaniem pozostaje ich skuteczność. W stosunku do poprzedniej wersji zrezygnowano z otworów w przedniej części skorupy. Jednak należy liczyć na to, że projektanci wiedzieli co robią a prawa fizyki przemawiają za otworami właśnie tam gdzie w nowym modelu się znajdują.  Całość uzupełniają cztery klipsy do zahaczania czołówki wykonane z tego samego tworzywa co cała reszta. Zamocowane są solidnie i wystarczająco elastyczne by ich nie złamać w czasie manipulacji z gumkami zakładanej na kask czołówki. Ich ścisłe dopasowanie z pewnością powoduje, że całość jest bardziej „gładka” ale obsługa ich w rękawicach (o ile to  konieczne) będzie utrudniona. Krawędzie skorupy są ukształtowane tak by chronić duży obszar głowy poniżej kasku czego ważnym elementem jest wydatny  rant biegnący na koło  całości. Od wewnątrz wszystko też prezentuje się  dobrze. Porównałem wielkość wnętrza z Petzlem Ecrin 2, który uchodzi za pojemny kask i w tym przypadku Salamander wypada dobrze. Uwagę przykuwa solidny kawał „styropianu” wyłożony przyjemną w dotyku tkaniną mającą podnieść wygodę noszenia . Sam  materiał tłumiący ma powycinane otwory w celu zmniejszenia wagi oraz dostępu do otworów wentylacyjnych. Wewnętrzny element odpowiadający za regulację obwodu też zaopatrzono w otulinę materiałową ale to co najciekawsze i innowacyjne znajduje się w jego części tylnej. Jest to system regulacji obwodu. Nie jest absolutną nowością ale dotychczas był stosowany w tylko bardzo lekkich konstrukcjach ( Petzl Sirocco, Black Diamond Vapor, Mammut Wall Rider czy Singing Rock Penta). W odróżnieniu od popularnych pokręteł lub przesuwnych elementów z tworzyw tutaj mamy do czynienia z mechanizmem złożonym z dwóch klamerek i przesuwanej w nich taśmy w kolorze żółtym (w odróżnieniu od innych elementów wnętrza które są czarne). Końcówki taśmy regulacyjnej zaopatrzono w półkoliste uchwyty. Całość działa bardzo płynnie. Początkowo, irytującym była konieczność po każdorazowym założeniu kasku na głowę jego regulacja (tasiemka lubi lekko się luzować w czasie zdejmowania i nakładania  kasku) ale po kilku próbach okazało się, że coś w tym jednak jest. System w takim wydaniu wymusza każdorazowe dopasowanie co zdecydowanie poprawia jakość zamocowania Salamandra na głowie. Sama regulacja po założeniu jest bezproblemowa. W celu zmniejszenia obwodu trzeba pociągnąć za uchwyty na końcu żółtej taśmy a żeby zmniejszyć ucisk na głowę wystarczy odchylić skrzydełka klamerek. Wszystko to jest wygodne i nie zawiera twardych elementów (oprócz dwóch małych i płaskich klamerek) mogących pogarszać komfort lub bezpieczeństwo użytkowania. Zakres regulacji proponowany przez producenta wynosi 54-61cm. Z ciekawości dokonałem przy pomocy metra krawieckiego pomiarów i zakres ten wydaje się nawet trochę większy (można zejść poniżej 50cm, w górę jest bliski temu co podaje Grivel 61-61cm). Paski unieruchamiające kask na głowie są cienkie. Ich szerokość to 1cm. Jednak ten pod brodą jest już szerszy (1,5 cm) i wyposażony w standardową klamerkę. Dla zwiększenia komfortu noszenia pasek ten posiada miękką zdejmowalną okładzinę. Waga podana przez producenta to 385g ale z ciekawości dokonałem czynności ważenia i wyszło mi (waga kuchenna) w kilku podejściach około 345g.  Na koniec opisu Salamandra trzeba wspomnieć o znajdującej się wewnątrz skorupy  naklejce znamionowej.

Ale jak się to cudo nosi? Po dokładnych oględzinach przystąpiłem do testów na własnym organizmie. Przy pierwszym nałożeniu na głowę miałem wrażenie założenia dużego garnka. Salamander jest naprawdę wewnątrz obszerny. Jednak po błyskawicznej i tym samym bezproblemowym wyregulowaniu obwodu okazało się, że jest w nim całkiem fajnie. Pozostało poprawić długość paska pod brodą. Niestety, zainstalowana na nim w celu polepszenia komfortu okładzina uniemożliwia przesunięcie taśmy w klamerce. Nie pozostało nic innego jak zdjąć kask z głowy zdemontować okładzinę, założyć ponownie Salamandra, wyregulować obwód (szybko i bezproblemowo), zacisnąć z wyczuciem taśmę pod brodą, zdjąć kask założyć na taśmę okładzinę, założyć po raz kolejny „płaza” na głowę, wyregulować obwód (szybko i bezproblemowo), zapiać pod brodą klamerkę i cieszyć się, że pasuje do kształtu i wymiaru  mojego centrum dowodzenia. Wszystkie te manipulacje chwilę trwały i dla niektórych mogą być lekko irytujące. Oczywiście, można całą sytuację uprościć pozbywając się otuliny i po założeniu kasku dokonując regulacji za jednym razem. Jednak bawiąc się kaskiem uzmysłowiłem sobie, że w takim systemie regulacji jest pewna idea. Mając dopasowaną taśmę podbródkową musimy by kask dobrze (nieruchomo) tkwił na głowie bezproblemowo dokonać  tylko regulacji jego obwodu. Jeżeli tego nie uczynimy to będzie za luźny i tym samym niewygodny. Sam system regulacji jest też bardzo miękki-nic nie gniecie i nie uwiera. Salamander pewnie siedzi na głowie nie przejawiając tendencji do przemieszczania się skorupy względem systemu regulacji w czasie szybkich ruchów głową.  W moim subiektywnym odczuciu (każdy ma inny kształt i wielkość szczytowej partii głowy) kask jest wygodny a okładziny miękkie. Ze wszystkich stron krawędzie znajdują się w dużej odległości od ciała co dobrze rokuje w przypadku uderzeń górnych oraz bocznych (ochraniana jest spora powierzchnia głowy poniżej Salamandra). Wyprofilowana krawędź skorupy dodatkowo zwiększa strefy ochrony rejonów skroni oraz potylicy. Dyskusyjną pozostaje kwestia wentylacji. Otwory w liczbie ośmiu są stosunkowo małe ale umieszczone tak by skutecznie odprowadzać nadmiar ciepła. Niestety, coś jest prawie zawsze za coś. Umiejscowienie 6 z nich tak by były otwarte pionowo w górę powoduje, że kask ma dosyć ograniczone możliwości w zakresie „wodoodporności”. Przez te pionowe otwory w wyniku opadu bezproblemowo wpływa woda ściekając prosto na głowę użytkownika. Cena po poprzeglądaniu ofert na necie wydatek około 200zł. Pytanie, czy warto? Oczywiście można w cenie poniżej 200zł mieć coś fajnego renomowanych firm (Petzl, Black Diamond czy Edelrid). Jednak mając w rękach Salamandra ma się poczucie posiadania czegoś innego. Warto jednak w przypadku tej części sprzętu go przymierzyć by sprawdzić jak pasuje oraz czy w nim w miarę dobrze wyglądamy (a to też ma znaczenie).