Wizyta na Hohe Wand. Współautor I. Gajos

          Po moim powrocie z Frankenjury Iza rzuciła pomysł krótkiego wyjazdu na  Hohe Wand. Miałem od dawna ochotę zobaczyć jak to wygląda (tym bardziej, że widziałem tamte okolice lata temu).

Spakowaliśmy sprzęt biwakowy i wspinaczkowy i około południa w niedzielę ruszyliśmy naszym domowym zespołem na kolejną wspinaczkową wycieczkę. Bezproblemowo przebyliśmy Wiedeń ponieważ całe natężenie ruchu odbywało się w kierunku granicy z Czechami i późnym popołudniem dotarliśmy na „zeltplatz” pod Skywalkiem. Jak się wieczorem okazało pole namiotowe zdominowane było przez Czechów a oprócz nas były jeszcze cztery osoby z naszego kraju. Dawny plac biwakowy dla wspinaczy okazał się teraz niedużym polem namiotowym z eleganckim węzłem sanitarnym (ciepła woda, papier toaletowy, ręczniki papierowe) ale równocześnie utracił atrybut całkowitej taniości i teraz za noc od osoby rachunek to 12 euro (no chyba, że w danym dniu kasjer się nie pojawi). My chcieliśmy pooglądać jak wygląda wspinanie i nazajutrz nieśpiesznie udaliśmy się w las pod ścianą by odszukać wejście w klasyk Postlgrat. Doświadczenie się przydało (stojąc pod samymi ścianami za wiele nie widać a odejść by popatrzeć nie można bo przeszkadza las) i przebyliśmy drogę z jej wariantami co dało długość 240 metrów wspinania i trudności 5+. Sama skała okazała się solidna ale orientacja miejscami wymagająca (górska) ze względu, że nie zawsze widać kolejne stałe punkty a drogi w wielu miejscach się krzyżują. Po osiągnięciu szczytowego plato udaliśmy się na główną atrakcję jaką jest zawieszona nad czeluścią platforma Skywalk i pooglądaliśmy latających stadnie paragliterów, którzy mają na Hohe Wandzie kapitalne warunki do działania. Było słonecznie i upalnie więc pospacerowaliśmy do Gasthofu Postl by się napić czegoś zimnego i następnie przez Völlerin   zeszliśmy pod ścianę i na pole namiotowe. Potem to już tylko rekreacja, konsumpcja i jak to na biwakach bywa szybkie zaleganie w śpiworach. W niedzielę postanowiliśmy powspinać się na czymś krótszym i wymyśliliśmy sobie kombinację dróg Directen Zustieg i Weg Zum Eisenkreutz co stanowiło 3 wyciągi bardzo dobrze ubezpieczonego wspinania o trudnościach 5+. Dodatkowym atutem drogi była możliwość wygodnych zjazdów z której skorzystaliśmy. Potem krótkie zejście do samochodu i całkiem fajna pustawą autostradą podróż do domu. Byliśmy tak krótko ale z pewnością nie  żałujemy.