Mała Fatra-Tatry. Autor R. Skowyra

          Tak jak w poprzednim roku, w drugim tygodniu czerwca wybrałem się na urlop w Tatry.

Dołączył do mnie kolega Adam, który zaproponował wcześniejszy wyjazd i po drodze odwiedzenie Małej Fatry. Pomysł okazał się trafiony, ponieważ pogoda dopisała, a jest to rejon słabiej oblezony przez turystów. Po dotarciu na parking w Terchowej ruszyliśmy na Velky Rozsutec przez urokliwy wąwóz Dolne Diery. Z racji bliskiego położenia weszliśmy jeszcze na Mały Rozsutec i tym akcentem zakończyliśmy pierwszy dzień na szlaku.
Drugi dzień był luźniejszy i zwiedziliśmy Dolinę Strążyską i Halę Kodratową, gdzie kolejny raz dopisała pogoda. Po dniu przerwy ruszyliśmy na Rysy i jak się okazało nie tylko my. Z racji dodatkowego wolnego dnia ( Boże Ciało ) tłumy na szlaku były porównywalne do tych na Giewoncie. Samo podejście było w niektórych miejscach przysypane śniegiem, więc wcześniej zapakowane raki może nie w 100% wymagane, ale na pewno dały większe poczucie bezpieczeństwa w wypadku załamania pogody. Ze szczytu zeszliśmy stroną słowacką do Strbskego Plesa.
Na następny dzień Adam już wracał do Raciborza, a popołudniu nastąpiło załamanie pogody. Cały weekend stanął pod znakiem opadów, więc tylko w sobotę zrobiłem spacer przez Dolinę Kościelska na Smreczyński Staw. Po brzydkiej sobocie i niedzieli wróciła piękna pogoda, więc w poniedziałek poszedłem przez Kasprowy Wierch na Świnicę. Stamtąd przez Zawrat na Dolinę Pięciu Stawów i w kierunku Łysej Polany.
Ostatni dzień na szlaku spędziłem w Dolinie Chochołowskiej wchodząc na Trzydniowiański Wierch. Szlak prowadzący na szczyt w niektórych miejscach z racji wycinki drzew prezentował się mało estetycznie. I tak wykorzystując maksymalnie czas mogłem spokojnie wracać do domu.