Stramberk-wspinanie między ulewami

                   W niedzielę  rano padało ale to nas nie zniechęciło nie do renówki, w której znajdował się Irek z synem dosiadł się piszący relację i chwilę później Janek Adamski.

Po minięciu Bohumina zaczęło się przejaśniać i nadzieją pojawiła się w naszych sercach. Zdecydowaliśmy się na Stramberk by Irek mógł zobaczyć na czym polega przeliczenie trudności skali czeskiej na naszą. Szybki spacer wilgotną łąką pod Vanuv kamen i okazuje się, że warunki nie są takie złe. Irek onsajtuje Ovci mającą wycenę 5 i po przejściu określa jej trudności na solidne jurajskie 6+. Jasiu jest bliski jej czystego przejścia ale odpada i kończy drogę w AF-ie. Robię im zdjęcia a później wykorzystując  moment po zjechaniu Jasia z Ovci wbijam się w Tururu (6-). W kluczowym miejscu drogi zaczyna padać więc ścigam się z deszczem pomykając do stanowiska i szybko zjeżdżając w dół by uchronić siebie i sprzęt przed przemoczeniem. Przeczekujemy solidny opad pod drzewami  i mając przymusową przerwę udajemy się na zwiedzanie arboretum i  miasteczka. Po spacerze ruszamy pod skałę po raz drugi i sytuacja się powtarza. Irek zawalcza na Tururu, ja szybko przebiegam Kinderschlapp by powiesić wędkę dla Konrada (ładnie radzi sobie z drogą) i znowu jesteśmy w centrum ulewy. Tym razem  mając więcej rzeczy wilgotnych i mokrych niż suchych, zalaną wodą skałę decydujemy się na odwrót. Podjeżdżamy jeszcze pod Dallasa ale zacieki na jego przewieszeniu nie pozwalają się łudzić, że uda się jeszcze na coś wspiąć. Wracamy do domu. Czym bliżej Raciborza temperatura rośnie i coraz więcej błękitnego nieba  nad głową. Ale jesteśmy zadowoleni-kolejna przygoda za nami.