W wolny czwartek w Kruzberku (współautor I. Gajos)

                         Wolny od pracy czwartek postanowiliśmy uczcić wspinaniem w Czechach obstawiając, że tamtejsze skały nie będą oblegane przez tłumy łojantów (dla Czechów był to dzień pracujący).

Na pytanie gdzie jedziemy i jak tam ma być i uzyskaniu odpowiedzi, że trudno Iza perfidnie zaproponowała Kruzberk.  Wiedziała dobrze, że dla tych którzy  będą tam pierwszy raz spotkanie z tamtejszą skałą pewnością zapadnie w pamięć. Nasz skład  to Kaśka z Irkiem (plus dzieci), Romek i nasz domowy zespół (Iza i Darek). Oprócz naszego domowego zespołu nikt z jadących w Kruzberku nie był i dlatego propozycja Izy spełniała warunki reszty ekipy. Na miejscu okazało się, że faktycznie tłumu nie ma a pogoda jest nawet za dobra (upał pogarszał tarcie). W naturalny sposób dokonał się podział na zespoły: Irek z Romkiem nastawieni na walkę i Iza, Kaśka i Darek z podejściem na poruszanie się na klasykach. Nasz zespół znając teren zainaugurował działanie robiąc Cochtanovą (piękny klasyk) a panowie zadziałali na Opavskiej. My szukając innych fajnych linii poruszaliśmy się w rysach na pierwszym wyciągu Stanislavseho (Darek jeszcze na jego wariancie) a panowie na Hrane Zahoranskeho i jej wariancie by chwilę później zadziałać na Malinovym kominie. Dalej kompletując klasyki przebyliśmy Zahornaskeho hranę a Irek z Romkiem walczyli na wariancie Velkej Hrany. Na koniec nasz mieszany zespół przebył drogę klasyczną na Zabim Kuniu a druga ekipa dowartościowała się na Cochtanowej. Opinie Kaśki, Irka i Romka potwierdziły, że Kruzberk trudnym jest  ale im się spodobał. Faktycznie rejon coś w sobie ma. W praktyce oznacza to kolejne wizyty i  ataki na coraz trudniejsze drogi.