Zimna Gabrielka

                 Duch w narodzie jednak nie ginie i pomimo „ciekawych” prognoz pogodowych na weekend wieczorny telefon od Romka spowodował zmianę planów typowych dla nieciekawej aury na wspinaczkowe.

Ostatecznie dwóch panów na etapie drugiej młodości ( w naszych osobach) przemieszczały się pojeździe typu Skoda po ojczyźnie tego typu konstrukcji. Niski pułap ołowianych chmur i temperatura w okolicy 5 stopni powyżej zera oferowały 100% pewności, że będzie ciekawie. Szybko osiągnęliśmy podstawę skał  Gabrielki i nie pozostawało nam już nic innego jak podjąć czynności wspinaczkowe.  Skała była z gatunku „tych naprawdę zimnych” co powodowało określone implikacje w czasie działania. Jednak byliśmy nastawieni na przyjemnościowy ruch więc cyfra i inne fetysze nie mąciły przyjemności w czasie urabiania kolejnych metrów dróg. Dla Romka wszystko było nowe więc tym lepiej się bawiliśmy. Po kilku przystawkach na wędkę postanowił coś poprowadzić i udawało mu się sprawnie przebyć kilka dróg. Mnie interesowały nowości jakie pojawiły się między drogami Nadhled a Jirkova hrana. Ostatecznie, nie znając do końca ich przebiegu pokonałem kombinację Crazy Money (nowość) i Nadhled o wycenie (oczywiście, według mnie 6+). Po kilku godzinach uznaliśmy, że jesteśmy wystarczająco wywietrzeni więc postanowiliśmy powrócić do domu by w tygodniu podładować akumulatory, potrenować na ścianie w jak najszybciej znowu wyruszyć w teren. Ważną informacją jest, że teren pod ścianami Gabrielki został dokładnie oczyszczony z hałd kamieni i ziemi  i teraz do dyspozycji  wspinacze mają wygodną płaską powierzchnię  a niektóre drogi „urosły” o parę metrów.