Pół dnia na Barwinku (współautor I. Gajos)

                  Mając pół dnia do dyspozycji oraz wiarę w prognozę pogody przybyliśmy w niedzielny poranek pod Barwinka.

Tym samym kontynuowaliśmy przegląd zapomnianych rejonów wspinaczkowych na Jurze. Ostatnio byłem tam trochę lat temu i oprócz nowych punktów i wyższego lasu nic się nie zmieniło;-). Będąc po skałą poczułem klimat z jakim gdzieś już miałem do czynienia. Po chwili wiedziałem – Frankenjura. Ten sam liściasty las, lekko półmrok, podobne kolory i faktura skały. My jednak oprócz kontemplowania otoczenia byliśmy aby się powspinać co też  miał miejsce. Fajne, długie drogi wycenione „po staremu” dawały satysfakcję z urabianych metrów. Przy okazji dokonaliśmy paru obserwacji przebiegu starych i nowych linii oraz zaobserwowaliśmy kilka błędnych wycen powielanych w ostatnio ukazujących się opracowaniach. Ale jeżeli jest się pod Barwinkiem dla ciszy i ładnie spędzonego dnia to tylko można się cieszyć, że przypadkiem zrobiło się drogę trudniejszą niż opisuje to topo a jeżeli było odwrotnie to nie ma tragedii a przygoda jest całkiem fajna.