Koprivnice - relacja Wojtka (autor Wojciech Nowak)

Po przejściu całego aktu twórczego Wojtek stworzył relację z wyjazdu klubowego do Koprivnic (9-10 maj 2014). Dla niego był to pierwszy wyjazd w to miejsce i pierwszy kontakt z ludźmi z Vanaivan. Jak to widział przeczytacie poniżej.

                                                                                                                                      Darek

Powitał nas słoneczny i dość wietrzny dzień. Białe i szare płyty marmuru ( wygląda mi to na marmur ) w kamieniołomie zaczęły przyjemnie grzać ( potem nieprzyjemnie ), gdy słońce oparło się o nie swoim majestatem. Można było ściągnąć polary i zacząć napieranie …
Aby umożliwić zabawę mniej doświadczonym, Wojtek Kornel zaczął zakładać punkty wykorzystując wędkowanie i posiłkując się sąsiednią trasą (stopień trudności 4)– na prawo od naszej lanovki, która dzięki uskokowi płyt marmuru pozwoliła mu na w miarę swobodne wspinanie połączone z wiszeniem i przygotowanie asekuracji.
Trasa, która była naszym celem ma jedną zasadniczą cechę – brak uchwytów, a te nieliczne, które ocalały lub zostały wydrapane z narażeniem paznokci na szwank są już nieźle „wyślizgane”, bo przecież chwycić czegoś się trzeba lub w coś wstawić but wspinaczkowy – jeden bo drugiego nie ma szans… Na szczęście malownicza rysa przebiegająca przez połowę długości pozwala na zakotwiczenie się w materii - i tego, kto ma dość siły na rozpychanie się w szczelinach, poniesie ku górze spełnionych ambicji do celu jakim jest wąska półka na samej górze, a nad nią zakończenie asekuracji – do miejsce z którego można zacząć kontrolowany, samodzielny zjazd – w wypadku Wojtka Kornela, lub bezpieczny powrót Leona do podnóża ściany kamieniołomu. Słowem około 15 m niezapomnianych wrażeń, w górę i w dół. Tak więc LADIKOVA (V+) i NAROVNANI (V) została zdobyta. Całość przejścia ze szpejeniem się i posprzątaniem po sobie to 2 godziny.
Dalsze atrakcje czekały na nas po drugiej stronie Koprzywnic na zawodach rodzinnych u Naszych Czeskich Przyjaciół… Słowem dla każdego coś: można było wciągnąć swoja Żonę na wyższy poziom, można było złapać piłki rzucane przez jadącego tyrolką i oczywiście odbyć wspinaczkę z zawiązanymi oczami, co nie wiem czemu trafiło akurat na mnie. Taka wspiaczka ma swoje zalety – nie widać ile do dołu … Wszystkie linowe konkurencje zostały pobite ( moim zdaniem ) przez nową dyscyplinę sportu pt. „łapanie piłek tenisowych do miski” ( beczki w wypadku dorosłych ), rzucanych oczywiście z zawiązanymi oczami, słowem śmiechom nie było końca co widać na twarzach naszych dzieci …
Na pewno wrócimy jeszcze do Koprzywnic – do kamieniołomu, parku linowego, do muzem techniki ( zakłady Tatry ) i Naszych Nowych Przyjaciół …
Uczestniczyli: rodzinka Kornel w osobach: Ania, Wojciech, Ada, Kuba i  rodzinka Nowak w osobach: Małgosia, Wojtek, Leon, Maksio oraz inni … Pozdrawiam


        

        Ladikova

       

        Narovnani

       chwyć się czegoś tylko czego

       póła

       rozpychanie nad rysą

      

       rysa

       zejście

       zejście cd

       zupełnie gładko

       daliśmy radę...sami

       daliśmy radę

       jakoś to zapniemy

      

       jakoś to zlapiemy

      jedzieeeeesz

     

      łapcie nasze dzieci

    

     śmiechu co nie miara - piłki do miski

    

     uczestniczyli

    

     wciągnij żonę

    

     weźcie mnie stąd