Helfstyn-kolejna odsłona

         Nie minął tydzień i w dużej części za sprawą pogody byłem znowu w Helfstynie.

Tym razem przybyli za mną by protestować przyczepność podeszw i wspinaczkową technikę mój brat z Jasiu. Dla mnie pobyt w tym rejonie umożliwiał zebranie informacji o drogach na Bezejmennej, która po oczyszczeniu i wymianie asekuracji bardzo zyskała jako obiekt wspinaczkowy. Drogi z lewej były okupowane przez liczną ekipę autochtonów którzy ewakuowali się  ze stanowisk zjazdowych zjazdami. Co w praktyce oznaczało przewiązanie się i zjazd przy użyciu przyrządu a nie standardowe opuszczenie. Może miało to na celu oszczędzanie nowych stanowisk przed zbyt szybkim poprzecieraniem przez linę. Tego, niestety się nie dowiedzieliśmy ale przechodząc drogi z prawej części muru bawiliśmy się dobrze. Grzegorz z Jasiem cieszyli się z os-ów i flashów na kolejnych drogach a ja powoli wyzerowywałem sektor. W ciągu dnia robiło się coraz cieplej i stopy cierpiały w ciasnych butach. Jednak wspinało nam się na tyle dobrze, że jeszcze na koniec naszym łupem padły klasyki w środkowej części skały. Łącznie przewspinaliśmy się na 21 drogach.  Warto było.