Slalomem między burzami (współpautor I. Gajos)

           Pomimo  niestabilnej pogody ruszyliśmy w sobotę na Jurę.

Ostatecznie wylądowaliśmy w Mirowie i naszym pierwszym celem stała się Trzecią Grzęda. Skład na miejscu  uzupełnił Grzegorz  i w ten sposób było nas „całe pięć sztuk”. W tej sytuacji postanowiliśmy oprócz wspinania samego w sobie trochę popracować nad przyszłą Jurą Północną weryfikując przebieg i wyceny co niektórych dróg. Na pierwszy ogień poszły Pancerne porosty na których  mój brat wspinający się w Tomkiem sygnalizowali, że ma to więcej niż VI. Przejścia drogi przez Grześka, Izę i mnie potwierdziły ich przypuszczenia i uznaliśmy, że wycena VI+ nie będzie dla tej drogi krzywdzącą. Niestety, chwilę później dupnęło (lub dupło-jak niektórzy mawiają). Burza zaatakowała nas nagle i z furią. Iza postanowiła ewakuować się do knajpy na kawę i ruszyła w deszczu w kierunku Mirowa. Będąc już kawałek od skał zadała sobie sprawę, że może robić za odgromnik co przyspieszyło jej ruchy i umożliwiło dotarcie pod dach bez dodatkowych przygód. My pozostaliśmy pod skałą licząc, że deszcz szybko przejdzie. Niestety padało zdecydowanie dłużej i intensywniej niż byśmy sobie tego życzyli. Powoli pogodziliśmy się z koniecznością udania się śladami Izy ale „tak dla sportu” postanowiliśmy podejść pod Siostry. O dziwo, część ścian była sucha  co przyjęliśmy z zadowoleniem i zdecydowaliśmy się jednak trochę poruszać w pionie. Wspinając się na kolejnych drogach wymienialiśmy na ich temat poglądy  uznając, że Pozdrowienia z podziemia to raczej VI.1 niż VI+, Koksownia Przyjaźń powinna mieć wycenę  VI.2+ a Ściana do stodoły VI. W ten sposób przyjemnie nam mijał czas. Tomek realizujący swój plan powrotu do czynnego wspinania po 12-tu latach zajmowania się czymś innym  był zadowolony  z tego co udało mu się urobić.  Burzowe chmury krążyły w pobliżu a obserwowaliśmy fale opadów mających miejsca w odległości paru kilometrów od nas. Powoli wyczerpywała się moc więc zwinęliśmy majdan i pora była wracać (Grzegorz do Olkusza a my do Raciborza). Gdy umieściliśmy nasz skromne osoby w pojazdach burza po raz kolejny zaatakowała nas znienacka. Tym razem chronił nas dach nad głową i spokojna jazda. Racibórz powitał nas słońcem pomimo, że prognoza zapowiadała opad. Miał miejsce dopiero nocą…