W sobotę Moravy w niedzielę Jura

          Po powrocie z Gabrielki dzwoni do mnie Grzegorz proponując niedzielne wspinanie.
Pogoda zapowiada się dobra więc nie ma nad czym się zastanawiać i nazajutrz rano parkujemy przy szkole w Łutowcu. Jest słonecznie ale skała oddaje zimno. Rozgrzewamy się nietypowo na  Roju i Miodzio. Potem „tradycyjnie” brat doskonali ruchy na Sutkach prostytutki i opuszczamy rejon przy szkole ponieważ wspinające się po połogu na prawo od Jąkały zespoły kursowe w przeważającej części kobiece burzą słowotokami ciszę dnia. Patrząc na nich cieszę się, że spędzam czas w terenie robiąc tylko to co robię a kwestie prac szkoleniowych mam już lata za sobą. Przenosimy się na Knura i tam na północnej zimnej ścianie wspinamy się po Minogach i szósteczce na prawo od niej. Później  wygrzewamy się w słońcu na Łyku szczęścia, Adrenalinie, Białych nocach i Charkocie. Porozmawialiśmy  o dawnych czasach kiedy otwieraliśmy tutaj nowe drogi. Warto było tak spędzić dzień.