Urlop w Paklenicy

         Tegoroczny urlop postanowiliśmy odbyć łącząc morze, słońce ze wspinaniem. Analizując możliwe lokalizacje wybraliśmy ze względu na kilka pasujących nam elementów leżący nad Adriatykiem Starigrad.
Ostatnio byliśmy tam kilka lat temu, więc wiedzieliśmy na co się piszemy. Ruszyliśmy na dwa pojazdy. W pierwszym zmieściła się rodzina Prezesa (Adam z małżonką plus dzieci), w drugim zasiadła zgrana ekipa w osobach Izy, Jasia, Tomka i mnie. Patrząc na skład okazało się, że mamy do czynienia z wyjazdem klubowym  ponieważ wszyscy dorośli byli należeli do RSW. Podróż przebiegła stosunkowo szybko i ranek przywitał nas w Starigradzie „wielkim błękitem”. Lokal wynajęty przez Ilonę i Adama pod względem socjalu i lokalizacji też przypadł wszystkim do gustu więc można było rozpocząć wczasowanie.
                                
                                
  Moim pierwszym wspinaczkowym zadaniem było zapoznać zapoznać Izę ze wspinaniem na jakiś większych formach i postanowiliśmy zbyt długo z tym nie czekać, ale zadziałać  w następnym dniu po przyjeździe. Aby było łatwo i przyjemnie wybraliśmy się na graniówkę Velikiego Vitrenika drogą Oliver Dragojević o wycenie 3 (150m). Nasi  koledzy nie byli do końca zdecydowani co robić i po wypakowaniu nas z pojazdu w pobliżu startu na grań pojechali na parking pod Stradelina.  My szybko podeszliśmy pod drogę i załoiliśmy pierwszy i równocześnie kluczowy wyciąg. Będąc na stanowisku zauważyliśmy na asfalcie znajome trio, które po krótkim czasie wbiło się w Zubataca 4a (60m). Grań okazała się przyjemną wycieczką wspinaczkowo-turystyczną i po kilku szybkich wyciągach osiągnęliśmy jej koniec. Po udanej wspinaczce i rozwianiu wątpliwości Izy „jak to jest” nie pozostało nam nic innego jak przepak i zejście całkiem wygodną ścieżka na dno kanionu, podejście pod Zubataca by zobaczyć jak wygląda sytuacja. Wyglądała dobrze a nasi koledzy  łoili jednowyciągowe drogi na prawo od filara. Słońce mocno prażyło i pozostało tylko powrócić na kwaterę by udać się na plażę w celu robienia tego po co ludzie nad ciepłe morza się udają.
                                
                                
                                      
                                                         
Po udanym debiucie Izy postanowiliśmy wspiąć się na coś bardziej konkretnego i zaatakowaliśmy Spit Bulla 5c (145m) na Kukovi ispod Vlake. Całość jest ciekawa. Najpierw dwa  płytowe wyciągi, potem jeden granią, kolejny w zejściu i na koniec dwa kluczowe w płytach. Obok nas na Nosorogu 4c (150m), klasyku klasyków działał nasz drugi zespół. Pod ścianą byliśmy wcześnie rano (ogólnie cały pobyt upłynął pod znakiem rannego wstawania), więc warunki wspinaczkowe były dobre. Cała droga jest przyjemna i trzeba się wspinać do końca. W czasie działania na przedostatnim wyciągu miałem bliskie spotkanie z czymś co stanowiło skrzyżowanie myszy, wiewiórki ze spadochroniarzem. Zwierz pooglądał mnie z odległości parunastu centymetrów i następnie pokazał jak się lata! W pełni kontrolowany skok  z wysokości  około 40 metrów nie zrobił na nim żadnego wrażenia, mnie nie pozostawało nic innego jak powoli udać się do stanowiska. Droga podobała się Izie (trudności oceniła na takie "w sam raz"). Niestety, zejście  należy do paskudnych. Człapanie po ruchomych kamieniach jest irytujące i czasochłonne. Asfalt na parkingu powitaliśmy z wielką ulgą. A potem plaża, rybka w lokalu i inne typowe przyjemności…
                                
                                
                                
                                   
                                                                  
                                                   
  W kolejnym dniu rodzina Adama w komplecie udała się na plażę, Tomek z Jasiem na Celijski stup 5a (150m) na Mali Cuk a Iza i ja na wycieczkę turystyczną. Na plaży było „jak na plaży”, Celijski stup pokazał, że jego pierwszy wyciąg za 5a należy do trudnych w tym stopniu (warto się z nim zmierzyć by zobaczyć dlaczego). Nasza wycieczka w nieoczekiwany sposób wydłużyła się i zamiast stosunkowo krótkiego spaceru wylądowaliśmy na plateau powyżej kanionu mając naprzeciwko masyw Kukovi. Nie pozostawało na nic innego jak całkiem rasowym szlakiem zejść w dół docierając do parkingu pod Skradelinem. Podczas całego spaceru spotkaliśmy  między Starigradem a Paklenicą spotkaliśmy dwie osoby! Mając na uwadze sposób oznaczania szlaków warto posiadać mapę i nadmiar czasu na odszukiwanie optymalnych wariantów w terenie. Po powrocie plaża  i inne przyjemnośc,i oraz muzyka na żywo na scenie nad zatoką. W końcu południowcy lubią i umieją się bawić!
                                
                                
                                                                 
Rano wstajemy z Izą i ruszamy na piechotą do Paklenicy chcąc uskutecznić rekreacyjny wspin. Mając spręża walczymy w drobnymi pechami. Już w kanionie wypadają Izie z plecaka buty wspinaczkowe, które na szczęście po krótkich poszukiwaniach udaje się odzyskać.Dochodzimy do Skradelina i atakujemy Tinin smjer-desna varijanta 4b+ (110m). Dzisiaj całość prowadzi Iza. Droga jest w całości (jak Spit Bull) ubezpieczona, więc nie trzeba mocno obciążać się sprzętem i można wspinać się szybko. I faktycznie, akcja ładnie się rozwija i bez zbędnych ceregieli osiągamy ostatnie stanowisko. Tam przerwa na kontemplację widoków i tradycyjny papierosik (to już domena Iza), następnie zewspinanie się ostatnim wyciągiem do stanowiska zjazdowego. Zaczynamy zjazdy i walkę z liną, którą pętli się i haczy o co tylko haczyć się można. Kosztuje to nas czas, a mnie dodatkowe działania by uwolnić nie mającą dziś chęci na współpracę z nami żyłę. Działania przynoszą skutek i  szczęśliwie osiągamy podstawę ściany. W tym czasie odbieram sms-a od Tomka, który oferuje pomoc transportową z parkingu przy kasach. W ten sposób „odbiera na radość marszu asfaltem na kwaterę”. Dzięki Tomek!!! Kolejna droga za nami i kolejna plaża przed….

                                                       
                                
                                
                                
W następnym dniu dochodzi do roszad w zespołach. Iza postanawia się smażyć nad wodą, więc działam z Adamem. Ruszamy na drogi na Veliki Cuk. My na klasyczny Centralni kamin 5a (180m), Jasiu z Tomkiem obrali za cel drogę Barba Antin 5a (170m). Krótkie podejście ferratką doprowadza nas do amfiteatru, z którego startują drogi. Centralni kamin faktycznie w dużej części biegnie wzdłuż kominów o różnej szerokości. Początkowe wyciągi przechodzi Adam a później kolej na mnie . Przebywam czwarty, a następny piąty i ostatni (na grań) robię idąc prosto w górę wzdłuż linii spitów. Okazuje się, że przeszedłem wyciąg 6a z drogi Izgubljena djeca. Nie żałowałem,  ponieważ był całkiem ładny (wyjście oryginalne z Kamina było bardziej w prawo). W ten sposób uskuteczniliśmy kombinację i zasiedliśmy wygodnie oczekując na naszych kolegów, którzy też się w najbliższej okolicy powinni ukazać. Po pewnym czasie zobaczyliśmy ich kończących drogę tak jak my, czyli też nieświadomie robili kombinację. Okazało się, że Barba Antin także oferuje całkiem interesującą wspinaczkę w kominach. Zejście też było atrakcyjne. Najpierw trochę zewspinania się, potem piarg, następnie odcinek ferraty i dalej w dół kamienista ścieżka.  Reszta dnia upłynęła nam zgodnie z wypracowanym rytuałem.
                                                          
                                                          
                                
                                
                                                     
                                
                                
                                
                                
                                
Patrząc się wielokrotnie na całkiem efektowne płyty Skredelina uznałem, że warto na tym wyjeździe coś na nich zrobić. Zdecydowaliśmy się z Izą na Armadillona 6a (115m) i nie zawiedliśmy się co do estetyki wspinania. Z czterech wyciągów każdy był inny. Pierwszy, rozgrzewkowy doprowadzał pod płyty, drugi to już estetyczne wspinanie z kilkoma ładnymi wyjściami ponad przeloty, trzeci to techniczne ruchy w rejonie rynny przechodzącej wyżej w komin, wreszcie ostatni-ciekawe przemierzanie połaci złożonych z różnej wielkości kaloryferów. Całość naprawdę warta przejścia! Tym razem zjazdy poszły nam bezproblemowo i na dole spotkaliśmy się z naszym wesołym tercetem, który po pokonaniu Doktora Frankenstiina 5b (150m) urzędował pod krótkim Banada Split 5c. My także z przyjemnością pokonaliśmy te kilkanaście przechwytów po całkiem dobrych klamkach. Następnie to już plaża, rybka i inne…
                                 
                                 
                                 
Do końca wyjazdu został nam jeden wspinaczkowy dzień i postanowiliśmy spędzić go na jakimś rekreacyjnym klasyku. Nasz wybór padł na drogę Josipa Debeljaka 4a (200m). w opinii wielu to bardzo ładna „czwórka”, więc nie pozostało nam nic innego jak to sprawdzić. Do Paklenicy wyruszyliśmy w cztery osoby. Wysiedliśmy z auto w bezpośredniej bliskości filara a Tomek z Panem Janem ruszyli dalej by ostatecznie zmierzyć się z sukcesem z Andi&Max 5c (70m). Wpinanie na Debeljaku okazało się całkiem fajne. Co ciekawe, ktoś polikwidował stałe punkty w okolicach miejsc gdzie można założyć coś własnego. Nam to nie przeszkadzało, ale niezrozumiałym było zniszczenie na każdym stanowisku jednego stałego punktu. W kilku przypadkach oznaczało to stany jednopunktowe ponieważ w pobliżu nie można było umieścić żadnej kostki. Na szczęście wszystkie stanowiska były w na wygodnych i dużych półkach. W czasie przejścia przez przypadek wyprostowaliśmy drogę idąc wprost przez płyty w górę na czwartym wyciągu. Lita skała i dobre miejsca do instalacji asekuracji sumowały się w najładniejszy wyciąg na drodze o trudnościach około 5. Oryginalna linia omija to spiętrzenie filara z prawej. Potem odcinek turystycznego terenu i dwa  przyjemne wyciągi na szczyt. I to by było tyle wspinania na tym wyjeździe. Gdy my schodziliśmy na parking Tomek z Jasiem bawili na krótkich drogach w klimatycznej okolicy toalet. Nie wiedzieć dlaczego nie byli zachwyceni tym miejscem. Udało im się trochę poruszać i następnie podebrać nas z parkingu przy wejściu do parku. Po plażowaniu pouczestniczyliśmy w święcie narodowym, którego kulminacją była nocna zabawa. Muzyka i darmowa konsumpcja grillowanych ryb zwabiła tłumy. Przy okazji na  rybim przykładzie demonstrowano, że pewne nałogi i uzależnienia zabijają. Wyglądało to bardzo przekonywująco:-) Niestety, wszystko co dobre zawsze kończy się za szybko i nazajutrz po plażowaniu i pożegnalnej rybce spakowaliśmy się i ruszyliśmy do domu. Wracaliśmy zadowoleni i powoli w głowach rodziło się wszystkim pytanie gdzie i kiedy będzie następny raz.
                                 
                                 
                                                               
                                 
                                 
                                                          
                                 
                                 

Nasze drogi

1.Oliver Dragejovic 3 (150m) Veliki Vitrenik: Iza, Darek
2.Zubatac 4a (60m) Kuk Tisa: Adam, Janusz, Tomek
3.Tinin smjer-desna varijanta 4b+ (110m) Kuk od Skradelin: Iza, Darek
4.Nosorog 4c (150m) Kukovi spod Vlake:  Adam, Janusz, Tomek
5.Josipa Debeljaka 5a –z prostowaniem (200m) Kuk Tisa: Iza, Darek
6.Doktor Frankenstiin 5b (150m) Kuk od Skradelin : Adam, Janusz, Tomek
7.Andi&Max 5c (70m) Kuk od Skradelin:  Janusz, Tomek
8.Spit Bull 5c (145m) Kukovi spod Vlake: : Iza, Darek
9.Centralni kamin+Izgublena djeca 6a (180m) Veliki Cuk : Adam, Darek
10.Barba Antin+ Izgublena djeca 6a (170m)
Veliki Cuk: Janusz, Tomek
11.Armadillion 6a (115m) Kuk od Skradelin: Iza, Darek

oraz kilka krótkich (jednowyciągowych ) dróg do 5c