Gabrielka w słońcu!

              Pogoda  na Jurze w weekend zapowiadała się raczej jako mało wspinaczkowa, jednak mając sprawdzone źródła wiadomości miałem świadomość, że w Czechach powinno być ładnie.
Co prawda, patrząc się na to co dzieje się za oknem można było mieć wątpliwości, ale w ostatnim czasie często tak z aurą bywało. Iza rozesłała info na FB ponieważ można było spodziewać się kilkoro chętnych, ale chyba nikt z nich nie wierzył w możliwość powspinania się w sobotę i nie zgłosił chęci udziału w wyjeździe. Ostatecznie na miejscu zbiórki stawił się Maciek z Bartkiem i nasz domowy zespół. Już po kilkunastu minutach jazdy wiedzieliśmy, że warunki będą! Niebo na południe od Ostravy było błękitne z małą ilością chmurek. Na dodatek po dotarciu pod Gabrielkę okazało się, że jest prawie pusto. Były tylko dwa czeskie zespoły ( w tym jeden złożony ze znajomych z Koprivnic). W tej sytuacji postanowiliśmy zapoznać się z drogami w środkowej części muru. Przeważnie tam umiejscowione drogi są oblegane, więc trzeba było skorzystać z sytuacji i stwierdzić, na czym polega ich popularność. Szybko okazało się dlaczego. Oferowały przyjemną wspinaczkę po całkiem wygodnych chwytach i stopniach co wszystkim pasowało. Maciek oswajał się  po dłuższej nieobecności w terenie, Iza prowadziła swoje pierwsze drogi w Czechach, Bartek dobrze czuł się dobrze w tych trudnościach a ja dołączałem kolejne linie do swojej kolekcji. Te wspinaczkowe wycieczki po trójkach i czwórkach były całkiem przyjemne. Jednak, jak zawsze czeskie „cztery” to trochę więcej niż polskie i warto mieć to na uwadze. Oprócz nich wspiąłem się razem z Izą na trzy drogi z lewej części tego sektora.  O ile w dwóch przypadkach ich trudności (5) są zgodne z naszymi odczuciami to wycena linii Dwa slimaci na 7- wydaje się być przesadą. Mam satysfakcję, że w swoim topo opisałem ją jako 6- (może powinna mieć minimalnie wyższą wycenę) co oddaje jej trudności (co ciekawe na www.horosvaz.cz – czyli oficjalnej stronie odpowiednika naszego PZA figuruje nadal wycena 7-). Około 16-tej zdecydowaliśmy się na odwrót do domu. Polska powitała nas deszczem. Chyba nikt nam by nie uwierzył, że 80km  na południe jest słoneczna, letnia aura ale to można zobaczyć na zdjęciach.