Pustevny-Radegast-Radhost

            Brak warunków wspinaczkowych w rejonach położonych w pobliżu domu i chęć działania skierowała nasz domowy zespół w stronę  trekkingu.
Ostatecznie, lepiej chodzić niż  nie robić nic. Zdecydowaliśmy się na wycieczkę granią na odcinku Pustevny-Radegast-Radhost. Dla mnie miała to być powtórka z rozrywki a dla Izy pierwszy zimowy spacer w tym rejonie. Atutem był szybki dojazd i „zło gór” w postaci kolejki krzesełkowej  z  której mieliśmy zamiar skorzystać. Czwartek okazał się łaskawym pod względem pogody i przed południem znaleźliśmy się na pustawym  parkingu na peryferiach Trojanvic. Krótki spacer do dolnej stacji wyciągu i chwilę później technika odwalała za nas trudy podejścia. Może to nie jest stylowe zdobywanie gór ale ograniczeni czasem chcieliśmy mieć go wystarczająco dużo na spacer granią. Kierując się z Pustevnego na Redagasta chwilami pokazywało się słońce i pomimo dużej ilości śniegu (było dosyć miękko) szło się przyjemnie. Bez pospiechu człapaliśmy szeroko wyratrakowanym szlakiem mijani przez pojedynczych narciarzy. Nasz cel schronisko na Radhosti widziany momentami w oddali „zbliżał się” do nas ciągle ale wolno. Jednak wszystko ma swój koniec i ostatecznie zasiedliśmy  w schroniskowej restauracji na małą konsumpcję. W planach mieliśmy powrót szlakiem zielonym. Jednak nocny opad śniegu i brak chęci torowania spowodował pójście na łatwiznę i spacer tą samą trasą którą dostaliśmy się do schroniska. Pogoda psuła się i na Pustevnym postanowiliśmy się rozdzielić. Iza miała „zejść w dół” za pomocą kolejki, ja wykorzystując swój własny napęd w postaci nóg i płuc. Postanowiliśmy to rozegrać  formule wyścigu jak w Top Gear. Nie pozostawało mi nic innego jak ruszyć z kopyta w dół wykorzystując własną moc i ukształtowanie terenu by nie dać wyprzedzić się kolejce. Okazało się, że dogoniłem Izę w odległości około 150m. od dolnej stacji. Metą wyścigu miał być nasz pojazd ale zgodnie ustaliliśmy, że nie będziemy się bezpośrednio ścigali i wyścig zakończył się remisem. Po dotarciu na parking pozostało tylko wrócić do domu. Aby nie było nudno w drodze powrotnej odwiedziliśmy Ikeę gdzie Iza dokonała zakupu kolejnej partii poduszek i o 17-tej tak jak umówiliśmy się  stawiliśmy się u mojej mamy na zapowiedzianą przez nią konsumpcję.