Finał Czech-Polish Climbing

           Tak jak wszystko także CPC miał swój początek i musi się kiedyś  zakończyć. Finałem stał lutowe spotkanie w Koprivnicach.
Z różnych powodów z Raciborza wyruszyło tylko 6 osób i Ci którzy się nie zdecydowali brać w tej imprezie udziału mogą tylko żałować. Tym razem program oferował atrakcje wspinaczkowe, narciarskie i trekkingowe. W sobotę działaliśmy na ścianie w miejscowości Frydek-Mistek. Dojazd z Koprivnic do celu zapowiadał się ciekawie za sprawą kierowcy, który latem wiózł nas do Kruzberku obierając tek nowatorską trasę, że wszyscy w busie zwątpili czy kiedyś nastąpi kres tej podróży. Tym razem stanął na wysokości zadania a GPS-y w komórkach okazały się zbędne. Obiekt w  zespole szkół zawodowych  jak na warunki czeskie wyglądał standartowo, ale „bulderowy  tunel” zapewniał dodatkowe atrakcje i pokazywał jak można wykorzystać efektywnie przestrzenie do zagospodarowywania. Po powrocie do bazy w mieście Tatry, obiedzie odbyły się krótkie prelekcje o wspinaniu w USA i na Jurze i polskiej ekipie nie pozostało nic innego jak tradycyjnie wykonać drytoolowy wspin na ścianie Vanaivanu. Niedziela zapowiadała się równie ciekawie. Nierówny podział na narciarzy i pieszych turystów spowodował, że w tej drugiej grupie pozostałem sam. Wygładzacze stoków wyjechali na Pustevny wyciągiem a mnie nie pozostawało nic innego jak pomaszerować tam pieszo. Po kilkudziesięciu minutach byłem na górze gdzie podbudowałem się w lokalu gorącą czekoladą i radlerem. Pogoda okazała się znośną więc pomaszerowałem przez szczyt Radegasta do schroniska na Radhosti. Tam lekki obiadek i spokojny spacerek na Pustevny. Było wczesne popołudni więc umówiliśmy się, że powoli ewakuujemy się na dół i w ten około godziny 16-tej zamknęliśmy działalność terenową w ramach projektu Czech-Polish Climbing. Pozostawał nam już tylko powrót do domu. Ale to raczej nie koniec naszych wspólnych działań z Vanaivanem. W planach jest letni wyjazd na Jurę. Powinno się udać a potem zobaczymy co wymyślimy na dalszą przyszłość.