Jesień w Helfstynie

         Przepowiadacze pogody trochę się pomylili i sobotni poranek okazał się słonecznym. W tej sytuacji decydujemy się z Izą ruszyć na wspinanie.

Postanawiamy zaryzykować i odpocząć od wapienia wybierając rejon w Czechach jakim jest bez wątpienia Helfstyn. Ryzyko nasze polegało na niemożności sprawdzenia czy skały w Tynie są suche a w tygodniu trochę popadywało. W razie wpadki mieliśmy w zanadrzu Plan „E” (ewakuacyjny) na pobliską Gabrielkę lub do oddalonego o kilka chwil jazdy Potstatu. Dzień był pogodny i ciepły co przełożyło się na warunki na Druga Plotna okazała się nadającą do wspinania. Co prawda do totalnej suchości trochę jej brakowało, ale tylko trochę. W celu ponownego przystosowania się do specyfiki wspinania wybraliśmy drogi z rzeźbą. Najpierw powspinaliśmy się na drodze Vanocni by następnie skutecznie zmierzyć się z Bezejmenną. Po tej rozgrzewce trzeba było uskutecznić jakiś rajbung, czyli linię biegnącą między załojonymi wcześniej drogami. Chwilę potem Plotnou mogliśmy dopisać do zdobyczy dnia. Mając czas i chęć do działania postanowiliśmy zawrzeć znajomość z nowymi drogami na Capliku. Jednak przedtem postanowiłem pomimo nie do końca jak to niektórzy mówią optymalnych warunków zmierzyć się z Prawym wariantem Pochlebnika. Co prawdz tym razem tylko na wędkę ale chciałem w ten prosty  sposób sprawdzić własną dyspozycję. Okazała się całkiem dobrą ponieważ rajbung za czeskie VII+ przeszedłem w pierwszej próbie. Po moim występie przenieśliśmy się pod Caplika. Ta mała skałka stojąca przed Odmitawą posiada całkiem stromą ścianę. Okazało się, że  trzy ubezpieczone na niej linie oferują całkiem solidne trudności które w naszym odczuciu są wyższe niż te jakie zostały przy pomocy farby opisane na startach dróg. Pierwsze spinki są wysoko a dojście do nich jest czujne, skała nie jest „chodzona” co powoduje solidne jej przykurzenie. W wyniku naszych działań udało nam się ustalić nazwy wszystkich dróg oprócz jednej i zweryfikować ich wyceny. Na dodatek przez przypadek wykonałem kombinację być może nową) i urwałem podchwyt na środkowej drodze co podniosło jej trudności.  Po tych wszystkich przygodach mając zebrany materiał do opracowania nowego topo skały udaliśmy się do samochodu by spokojnie z przerwą na posiłek w Ostravie powrócić do domu. Liście w Helfstnynie powoli opadają i zaczyna być widać niezagospodarowane połacie skał. W przyszłości (bliższej lub dalszej ) z pewnością pojawią się tam kolejne nowe drogi. Będzie po co tam pojechać.