Na karpackim szlaku

        W połowie sierpnia wyruszyłem na kolejną, już w tym roku wyprawę, tym razem najdłuższą, bo aż 445 kilometrową. Żartów nie ma ;-).
Nie mogąc usiedzieć w domu, wyjechałem do Rzeszowa w niezbyt przyjazną pogodę, bo... pochmurną i deszczową, ale cóż było zrobić, kiedy zew przygody był silniejszy... Na szczęście padało tylko w drugi dzień wyjazdu, ale nocami dolewało tu i ówdzie, więc sucho nie było. Wręcz przeciwnie, było bardzo błotniście, momentami ponuro i mroczno. Przejście przez Pogórza Dynowskie i Przemyskie polegało przede wszystkim na „chaszczowaniu” czyli na intensywnym przedzieraniu się, walką z gałęziami, krzakami, gąszczami, zaroślami i znikającymi szlakami. Tak, tak, czujność była wymagana, bo Pogórzami to niewiele osób chodzi, więc ścieżki miały charakter... znikający ;-)
A potem wszedłem w Bieszczady, tam pogoda była znakomita, dla odmiany spaliłem sobie skórę na Bukowym Berdzie, no i w końcu miałem suche buty, o ciuchach nie wspominając. Noce były rześkie (tylko 5 stopni), a w dzień dla odmiany plus 30... Takie małe wahania temperatury ;-) Od Krzemieńca szlak prowadzi granicą, aż do okolic Wysowej Zdroju, czyli przez cały Beskid Niski. Tam ludzi jak zwykle znikomo mało, tylko jacyś weekendowcy, z plecakiem człowieka nie uświadczysz, taki urok tych gór. Na taki długi wyjazd (dwa tygodnie to absolutne minimum) warto wziąć namiot, który nieraz mnie uratował. W Beskidzie Niskim nękały mnie popołudniowe burze, dynamiczne nawałnice szamotały moim mikro domkiem, deszcz siekł o płótno z niesamowitą determinacją, ale... przetrwałem i to ! Spałem w pięknych miejscach, nad Dynowem, nad Jureczkową, nad Ożenną jest super miejscówka, nad Łupkowem mega-fajne łąki, na przeł. Hutniańskiej, nad Koniuszą, Hutą Brzuską i w dolinie Czeremchy. Była tego cała masa ! A potem jeszcze kilka kroków i już doszedłem do Grybowa, gdzie jest koniec tego jakże długiego, niebieskiego szlaku.
Przez te dwa tygodnie poznałem wiele fajnych osób (szczególne pozdrowienia dla żołnierzy SG z granicy słowackiej i spod ukraińskiej – wielkie dzięki za podrzutkę motocyklem !!! - mega historia !!!), przeżyłem niesamowitą przygodę, walczyłem z przyrodą, deszczem, burzami, palącym słońcem, błotem, krzakami, ale także i z samym sobą, rozmyślaniom nie było końca, gdzie jest sens, po co to wszystko i dokąd to zmierza... Pytań tysiące, a odpowiedzi tak niewiele... I cóż, pozostała jeszcze galeria zdjęć, obejrzyjcie sobie, rozmarzcie się i może ktoś wyruszy na karpacki szlak ? Czego wszystkim serdecznie życzę !