Niedziela w klimatach Sahary

         Po sobotnim kontakcie telefonicznym z Darkiem i Bartkiem, w niedzielny poranek dwie załogi Fiesty i Lanosa wyruszyły do Polesic w celu wertykalnych przebieżek.
Dla Izy i Darka był to kolejny raz sposób na odreagowanie remontowego armagedonu, dla Edyty był to wyjazd czysto rekreacyjny, dla Bartka i mnie sprawdzian formy psychofizycznej. Ekipa Lanosa przybyła na miejsce jako pierwsza, więc aby nie tracić czasu udaliśmy się (Edyta,Bartek i ja) pod Turnię Motocyklistów aby na rozgrzewkę załoić dwie drogi na północnej ścianie. W momencie kiedy urabiałem pierwsze metry lewej drogi (III+) dołączyli do nas Iza i Darek, którzy zainstalowali się na drodze po naszej prawej stronie (VI). Upał był dojmujący pomimo północnej wystawy - po zjeździe do podłoża koszulka stała się ciężka od potu. Po zrobieniu obu dróg przenieśliśmy się na pobliską Aptekę i tam również wybraliśmy północną stronę skały by uniknąć skwaru. Na pierwszy ogień poszła Cześć i dziękuję za ryby (V),którą w całości pokonali Iza z Darkiem, zaś my z Bartkiem poprzestaliśmy na pierwszym wyciągu owej drogi. Po niej Darek poprowadził prawą sąsiadkę Death of The Warrior (VI.1), którą Iza z Bartkiem pokonali na wędkę.Ja sobie odpuściłem, gdyż wszechobecna spiekota odebrała mi siły, a i niedawna niemoc w prawicy zadziałała nieco hamująco na moje dokonania tego dnia. Zrobiło się popołudnie i zapadła decyzja o odwrocie. W drodze powrotnej Darek chcąc się trochę domęczyć zahaczył  jeszcze raz o Turnię Motocyklistów, gdzie padły dwie drogi których nazw nie pomnę (ale ja pamiętam: Ku Słońcu i jej sąsiadka na prawo), po czym udaliśmy się na parking i w dobrych humorach udaliśmy się do domu. Oczywiście jeszcze tu powrócimy - jest przecież jeszcze tyle do zrobienia...