Czech Polish Climbing cz.2

       Słowo Prezesa stało się ciałem i w piątek wieczorem rozpoczął się drugi akt CPC, czyli projektu Czech Polish Climbing. Tym razem to nasi czescy przyjaciele stawili się w Raciborzu by poznać realia wspinania w naszej okolicy.
Po rozlokowaniu w pokojach w Hali MOS-u (Arena Rafako) udaliśmy się pokonferować w pewnym lokalu i przygotować się tam mentalnie do wspinania w sobotę. Te wizyty lokalowe mają też określony cel jakim zawiązywanie i cementowanie znajomości na stopie międzynarodowej. Sobota to „walka” w rybnickiej Cechowni. Dobra atmosfera, chęć działania i ładnie zainicjowany przez Mateusza (opiekun obiektu) konkurs bulderowy to było to na czym uczestnikom CPC  zależało. Niewymuszona atmosfera sprzyjała  wspólnemu bulderowaniu, wspinaniu na dużej ścianie a także rozmowom, i innym „ważnym” działaniom. Co ciekawe całkiem dobrym sprężem wykazały się dziewczyny. Wpinały się przez cały czas dystansując sporą grupę panów. Także chapeau bas należy się Adamowi za „straszną walkę” z jedną (zainteresowani wiedzą jaką) drogą. Bój był straszny i momentami porywający. To było to! Także frontman ekipy koprivnickiej Krasny Krystof po cichu przystawiał się do dróg  dając przykład „swoim” i nie tylko, że jak się chce to można. Po  powrocie do Raciborza podsumowaliśmy dzień w pewnym lokalu cementując przyjaźń międzynarodową. Ten wieczór podsumowaliśmy w pewnym lokalu. Moc była, więc dal niektórych był długi i z pewnością jeszcze by się przedłużył gdyby nie to, że w niedzielę trzeba było rano być sprawnym na ciele i umyśle. Nazajutrz rozgrzewkowo przemaszerowaliśmy z hali „Arena Rafako” do MOS-u na ulicy klasztornej by tam trochę się powspinać i pograć w piłkę. Chętnych do działań ruchowych nie brakowało i trzeba było wszystko to przerwać by zdążyć na zwiedzanie zamku.  Hitem okazało się przymierzanie zbroi i pozowanie do zdjęć.  Po tych atrakcjach w upale pomaszerowaliśmy na rynek i tam uzupełniliśmy płyny by mieć moc powrócić do „Areny Rafako”. Południe minęło i nie pozostało  nam już nic innego jak tylko się pożegnać z naszymi czeskimi przyjaciółmi którzy wracali do siebie do Koprivnic. Ponownie zobaczymy się na kolejnym wyjeździe w lipcu. Będzie ciekawie…..