Trzebniów-jednak nie padało!!!

         Po udanym pogodowym manewrze w Potstacie postanowiliśmy kontynuować pokerową rozgrywkę z aurą i wyruszyć w sobotę do Trzebniowa. Komunikaty dotyczące możliwości opadów nie był zachęcające, ale uznaliśmy, że limit farta na ten „długi weekend’ jeszcze nam się w tej materii nie wyczerpał.
Anons Izy  o wyjeździe zamieszczony na FB pozostał bez odpowiedzi…. Może jednak były nią uderzające o szyby naszego mieszkania krople deszczu i brak wśród innych potencjalnych kandydatów na wyjazd wiary, że „to” jednak może się udać. Niespodziewanie, późnym wieczorem odebrałem sms-a od Maćka Pelca z propozycją działania. Oznaczało to, ze nie byłem z Izą osamotniony co do poprawy aury z sobotę. W tej sytuacji z raciborskiego wyjazdu zrobił się śląski i było nam z tym dobrze. Ranek powitał nas ciepłem i błękitem nieba, więc pozostało nam się tylko szybko udać  na „plac boju” i trochę się poruszać. Iza miała tam (w Trzebniowie) zadziałać pierwszy  co było dodatkowym czynnikiem motywującym. Na miejscu pustki!!!!! Wszystko wolne (Skały na Wzgórzu). Chwilę  po nas dojeżdżają Ata z Maciejem i ruszamy się na łatwych, ładnych i przyjemnych drogach. Po jakimś czasie dociera do nas na chwilę Matt i delektując się pogodą całkiem dobrze bawimy się wspinaniem. Ostatecznie wykaz dróg na jakie udało nam się bez zbędnych ceregieli wejść zamknął się liczbą 8, a trudności między IV+ a VI.1. Przy okazji udało mi się wypatrzyć możliwość zrobienia „jeszcze czegoś całkiem nowego” i pozostaje mi mieć nadzieję, że stosunkowo szybko uda to się zrealizować.