Trzeciomajowy Potstat

        Pogoda w czwartek jak stwierdził Adam „zgodnie z biegową tradycją musi się zepsuć”!!! Oczywiście, mieliśmy na uwadze to dogmatyczne stwierdzenie, ale postanowiliśmy sprawdzić jak daleko od Raciborza aura ulega w tym dniu pogorszeniu.
Okazało się, że siła klątwy była duża i jeszcze w opłotkach Ostravy chwilami solidnie padało. My jednak nie byliśmy tym zdeprymowani i raźno grzaliśmy naszym fordem na południe. Przecież od dawna wiadomo, że na południu jest cieplej a i aura łaskawsza. Naszym południowym celem stał się Potstat. Iza i Rafał jeszcze tam nie byli, więc długie i techniczne drogi po różnej wielkości krawądkach powinny być dla nich czymś nowym. Czesi nie obchodzą  3-go  maja święta, więc w skałach byliśmy sami. Drogi się ogólnie podobały i bez napinki udało nam się kilka z nich przebyć. Iza z Rafałem oprócz powędkowania po klasykach klasyków Starych Skał przymierzyli się do Ivy. Na tej czeskiej „siedem minus” jeszcze trochę im brakło. Izie, jak stwierdziła „chwilowo trochę brak parametru”, Szwagrowi „nie podeszła” kluczowa krawądka. Mnie oprócz  Ivy udało się powtórnie przebyć ładnie przewieszoną Olgę. Łącznie uskuteczniliśmy 11 udanych wspinaczek. Ważną informacją jest  pojawienie się dwóch gniazd os za krawędzią z lewej (poniżej dojścia do 1 ringa). W tej sytuacji trzeba ją ominąć wspinając się płytką wprost. Trochę podnosi to trudności, ale zdecydowanie obniża ryzyko zawarcia bliższej znajomości z kąsającymi owadami (nam się na szczęście udało uniknąć z nimi  kontaktu).                                            
Mając łączność z Raciborzem dowiedzieliśmy się, że ‘pogoda nie siadła” i bieg odbył się w suchych warunkach. Uczestnikami byli w nim trzej nasi klubowi koledzy, którzy zameldowali się na mecie. Miejmy nadzieję, że da to początek nowej  tradycji biegowo-pogodowej.