Lysa Hora

           Po brzydkim piątku sobotni ranek zaskoczył chyba wszystkich pięknym błękitnym niebem. Chcąc wykorzystać ładną pogodę decydujemy się na wyjazd w teren. Wybieramy spacer na ładny szczyt –Lysa Hora, który wznosi się nad Ostravicą.
Atutem jest tutaj szybki dojazd (70km) co umożliwia działania bez pośpiechu. Jadąc w Javorniki  widzieliśmy wiosnę, jednak w punkcie wyjścia  na szczyt pojawił się śnieg i lód. Po nocnym przymrozku Lysa Hora zamieniła się w „szklaną górę”. Nie było w tym przesady, ponieważ poruszaliśmy się w dużej części po twardym lodzie. Warunki dodawały naszej eskapadzie atrakcyjności i potęgowały ciekawość jak będzie dalej. Wyżej lód zamienił się w twardy „śnieżny beton” co przełożyło się na szybkość poruszania. Oprócz nas tego dnia na szczyt wybrało się sporo ludzi, więc na samotność nie można było liczyć. Obserwacja ludzi łagodziła trudy podejścia, jednak ciekawszym była całkiem liczna ekipa psów, które dziarsko rwały do góry (być może należały do psiego klubu górskich turystów). Na szczycie spędziliśmy trochę czasu. Było ciepło, a widoczność dobra.  Zastanawiałem się nad premedytacją osób biorących udział w corocznym biegu na ten szczyt. Różnica poziomów ponad 700m i całkiem mocne podbiegi naprawdę mogą zamęczyć i zniechęcić. Szybko doszedłem do wniosku, że trzeba bardzo lubić ten sport by się w to pakować. Zejście poszło nam szybko. Ja wykorzystałem umiejętność zjazdu na butach. Iza dzielnie starała mnie naśladować (tylko dwie „gleby”) i wczesnym popołudniem mogliśmy wracać do domu. Chyba powoli trzeba powoli zacząć wspinaczkowy sezon „letni”….