Bystra-dokończona historia

      Początek października uraczył wszystkich wspaniałą pogodą, więc i ja postanowiłem na tym skorzystać i dokończyć coś,  co zacząłem zimową porą. Wyjazd na Bystrą miał być rodzajem klamry spinającej cały mój tegoroczny, wspaniały sezon wyprawowy. 
Na początek, nie zważając na tłumy, które przemierzały dno Doliny Kościeliskiej, z ciekawości wszedłem na polanę Stoły, a tam było... pusto ! Następnego dnia powyżej schroniska też było mało ludzi, tak więc nie było potrzeby używania łokci, by wejść na szczyt ;-) A samo wejście miało zaiste ciekawy przebieg, bo nagle ni stąd, ni zowąd kiedy byłem już w okolicach Banistej Przełęczy naszły gęste chmury, momentalnie zrobiło się zimno i zaczął wiać lodowaty, huraganowy wiatr ! To były jakieś jaja ! Jakby góra nie chciała mnie do siebie dopuścić ...  Najlepsze, że po jakiejś godzinie wszystko zniknęło i dalej mogłem podziwiać rozległe panoramy.  A te były po horyzont ! Było czym się zachwycać :-) Pokręciłem się jeszcze po Trzydniowiańskim, i  następnego dnia przetoczywszy się  jeszcze ścieżką nas reglami, zadowolony mogłem wrócić do domu. I to chyba na tyle na ten rok, wystarczy tej tułaczki :) 4 miesiące poza domem, 1400 km w nogach, kilka tysięcy przejechane różnymi środkami komunikacji może trochę człowieka zmęczyć...;-) Czas na małą przerwę. Dzisiejszą galerię „sponsoruje”  kolor brązowy, bo jak sami poniżej widzicie, wszędzie jest go pełno.