Karpacka wyrypa

 Na ostatnie w tym roku długodystansowe człapanie, wybrałem się na karpackie ścieżki. Moja przygoda rozpoczęła się od zniszczonego dworca PKP w Brzeźnicy na Pogórzu Wielickim. Tamże ma swój początek niebieski szlak, który potem przez Beskid Makowski, Beskid Wyspowy, Gorce i Spisz wiedzie, aż do Kacwina; w sumie 133 km.  Pierwotnie noclegi zaplanowałem sobie pod dachem, ale wyszło zupełnie odwrotnie.
Zaczęło się w Lanckoronie, gdzie „pocałowałem klamkę” w PTSM-e. Okazało się, że schronisko zostało zamknięte zaledwie na tydzień przed moim przyjazdem...(a w necie zero wzmianki o tym fakcie...). Pobliski agroturyzm okazał się pełny, lokalny hotel za drogi, tak więc nocleg wypadł mi w... ruinach lanckorońskiego zamku :) Drugie kimanie miało odbyć się na campie w Jordanowie, ale po transformacji w nowy motel, nie za bardzo miałem tam czego szukać. Wybrałem więc świetną polanę z widokiem na Babią, tuż poniżej „zakopianki”. Trzecia noc wypadła na Turbaczu, więc na łóżku porządnie „wyciągnąłem” kości :) Za to ostatnia noc była najpiękniejsza, bo w niesamowicie widokowym miejscu, jakim jest Piłatówka na wsią Rzepiska. Spojrzenie na Tatry z tego szczytu jest fenomenalne, zupełnie odbiera mowę... A w nocy gapiłem się w niebo pełne gwiazd, z których kilka nawet spadło...:-)
Zrobiło się romantycznie...? :-)))
Garść zdjęć jak zwykle dla zachęty, dla niezdecydowanych (na szlaku cała fura widokowych miejsc, więc jest na co popatrzeć).