Znowu w Gorcach

         W góry pojechałem z zamiarem załojenia szlaku Łopuszna – Brzeźnica, czyli do przejścia było ok. 100 km niebieskiego koloru.
Już na początku zastałem małą niespodziankę, bo okazało się, że szlak wcale nie kończy/zaczyna się w Łopusznej, ale ciągnie się przez Spisz do Kacwina. Najciekawsze jest, że odcinka do Nowej Białej nie można znaleźć nawet na najnowszych mapach, a w terenie znaki są... Zbity z tropu, postanowiłem po powrocie wyjaśnić sprawę, a tymczasem założyłem bazę na Turbaczu, by stamtąd pozapuszczać się w cociekawsze rejony. Ponieważ pogoda dopisywała, postanowiłem pokręcić się po Kudłoniu, gdzie jest kilka fajnych polan, z których można uzyskać szerszą perspektywę (Pustak, Gorc Troszacki, Stawieniec). Jeden dzień poświęciłem na wędrówkę odludnym terenem. Wybrałem się na Wierch Znaki, stamtąd na „skuśkę” przez potok do Kurnytowej Koliby, dalej na Magurki, potem na Pańską Przechybkę (gdzie można zobaczyć miejsce katastrofy Liberatora B24J „California Rocket”),  dalej na Przysłop i jeszcze granią z powrotem na Turbacz. Ozdobą wyjazdu były różnej maści kwiaty na polanach. A ostatniej nocy... spadł śnieg i w zimowych klimatach zszedłem  przez Bukowinę Obidowską i Kotlarkę do Nowego Targu. Cztery dni szybko minęły, jak zwykle za szybko...