Powrót do Krainy Deszczowców

        W piątek wieczorem postanowiliśmy razem z Adamem  dokonać rozpoznania warunków w Helfstynie. Ostatecznie do naszej dwójki dołączył zespół Matt i Bebol ( po wieczornym telefonie Matta z propozycją jakiegoś wspólnego, sobotniego działania).
Wierząc w prognozę pogody ruszyliśmy na południe. Niestety, autostrada za Ostravą była mokra, a i wycieraczki „biegające” po szybie Skody Adama wyglądały na zapracowane. Opad miał być przelotny i jak się okazało był....
W lekkiej mżawce doczłapaliśmy pod Matterhornek, by pooglądać naprawdę ładne drogi. Niestety, tylko pooglądać ponieważ kolejne fale kropli spadające na nas i wszystko dookoła  skutecznie uniemożliwiały podjęcie w tym miejscu  działania. Jednak mieliśmy nadzieję, że oprócz lustracji uda nam się coś podziałać z tym wszystkim co mieliśmy w plecakach.  Przeszliśmy obok lśniących od wilgoci Trzeciej i Drugiej Plotny, by spróbować czegoś na najszybciej schnącej Pierwszej. Przelotny opad , z którym zaznajomiliśmy się na autostradzie nie zamierzał nas opuścić i regularnie przelatywał nad Helfstynem w przedziałach 5 minut opadu-5 minut nic. Spremedytowani, ruszyliśmy jednak do działania. Wspinając się na łatwej trójkowej drodze przypominałem sobie wszystkie co ciekawsze, podobne co do warunków wspinaczki w górach. Dokładnie, w górach, ponieważ w skałkach w połogach, rajbungowych formacjach w takiej wodzie chyba bez potrzeby się nie wspinałem. Kolejna, znana mi droga okazała się sprawdzianem  dla mnie umiejętności. Koledzy wędkując ją  odpadali robiąc dobrze mojemu „ego”;-). Na koniec na Hornej Kulisie pokonaliśmy ładną linię o jak na Helfstyn klamiastym charakterze i nie chcąc się dłużej moczyć około 13-tej oddaliliśmy się z godnością do naszego pojazdu by powrócić do domu.  Przygoda była.....