Tradycyjny zimowy Vysoki Vodopad (lodopad)

       Tradycyjnie, w każdy sezon zimowy udaję się powspinać na Vysoky Vodopad (w zimie Lodopad) w masywie Pradziada, w Jesenikach. Tak się składa, że moim stałym partnerem w tych eskapadach jest od pewnego czasu mój kuzyn Tomek. Aby tradycji stało się zadość w sobotę ruszyliśmy kierując się na Czechy.
Nie deprymowały nas wczesnowiosenne krajobrazy, ponieważ mieliśmy pewność, że na Przełęczy Widły z pewnością znajdziemy się w objęciach zimy. I faktycznie, tak się stało. Nie było co prawda bardzo zimno, ale solidna pokrywa śnieżna i momentami porywisty wiatr nie pozostawiały złudzeń jaka jest pora roku. Podejście pod lody było szybkie (przez chwilę tylko „potańczyliśmy” na wietrze na odkrytej przestrzeni). Spręż dał nam fory! Byliśmy pierwsi! Dopiero gdy chwilę odpoczęliśmy i zaczęliśmy się szpeić pojawili się obywatele Czech w łącznej liczbie siedmiu osobników. Zrobiło się trochę tłoczno, ale nas to nie dotyczyło ponieważ już robiliśmy pierwszą drogę. Po zjechaniu do podstawy lody zdecydowaliśmy się na znajdującą się na lewo  kaskadę. Wpinanie było delikatne: na lewo kruchy i cienki lód pod którym płynęła woda, z prawej miękki teren o konsystencji czegoś między lodem a śniegiem. Powoli i uważnie tłamsiłem teren cisząc się, że mam trochę doświadczenia w poruszaniu się po czymś takim. Tomek szybko podążał na drugiego. Kolejny zjazd, poprzedzony oglądaniem wyczynów innych zespołów (stanowiska z cienkich, pojedynczych uschniętych lub powalonych drzew)sprowadził nas do podnóża lodu. Porównując nasze standarty asekuracyjne uznaliśmy się za psychicznych mięczaków. Jednak postanowiliśmy na coś jeszcze wejść. Wolna była stosunkowo cienka, spionowana polewka. Nie zastanawialiśmy się długo i stała się ona naszym celem. Zrobiła nam niespodziankę na koniec, ponieważ już w połogim kończył się lód, co wymuszało klika metrów wspinania  w terenie skalno-glebowym (na szczęście łatwo). Po raz trzeci w zjeździe osiągnęliśmy podstawę lodu i brnąc w stromym i głębokim śniegu dotarliśmy do naszych porzuconych w nieładzie rzeczy. Konsumpcja, przebieranki, pakowanie i odwrót do samochodu. Poszło nawet sprawnie pomimo poobcierania sobie pięt o skarpety (!!!)-to ja, i lekkiego urazu pachwiny- Tomek. Wracając zastanawialiśmy się przez chwilę, czy to powoli koniec sezonu zimowego, czy jeszcze gdzieś nam się uda na chwilę wyskoczyć.
                       
                       Vysoki Vodopad 5.02.2011

                       
                        omsknął się !!!

                       
                        po poprawce!!!

                       
                        w lewo woda, w prawo coś między lodem a śniegiem

                       
                        obserwujemy autochtonów

                       
                         Tam byliśmy!!! Znowu się udało ;-)

                       
                        lekkie przebieranki...