A sezon nadal trwa...

      Trzymając w rękach przesłaną mi przez autora nowiutką JURĘ 3 patrzyłem za okno na przebijające się przez chmury jesienne słońce mając nadzieję, że może jeszcze uda się gdzieś pojechać...
W piątek na ścianie rozmawiamy w bratem o ewentualnym wyjeździe w niedzielę. Grzegorz pomimo tego, że łapie go jakieś jesienne choróbsko jest raczej zdecydowany na jakąś akcję w terenie. Sobota okazała się ciepła i słoneczna, a prognoza na niedzielę też nie były złe. Ostatecznie, do naszej dwójki dołączył Paweł i ruszyliśmy w „nieznane”. Nieznanym była Straszykowa Góra koło Ryczowa. Wybraliśmy ją z nowego przewodnika Pawła jako nieznany nam teren, oferujący dobrze ubezpieczone, łatwe drogi. Zakładaliśmy, że może skała być zimną, a zastane tam trudności powinny być  w takich warunkach zjadliwe. Posługując się mapką w przewodniku szybko dotarliśmy w rejon góry i na piechotę osiągnęliśmy jej teren podszytowy, na którym znajdują się skały. Zlokalizowaliśmy tą która  nas interesowała. Okazało się, że ściana ma wysokość około 15-18m co nas mile zaskoczyło. Jedynym mankamentem była jej północna wystawa co powodowało, że nie było za upalnie. Wspinaliśmy się  najpierw na czterech ładnych liniach o trudnościach (IV+,V, V+,V+) co przy stosunkowo wychłodzonej  skale wymagało koncentracji i ogrzewania dłoni. Później przenieśliśmy się na przeciwną stronę ostańca gdzie padło estetyczne V+ oraz krótkie , ale ciekawe drogi: jedna rysa i kant V i zaraz na lewo od niej (rysa) IV+. Co ciekawe tutaj wydawało nam się, że wyceny powinny być odwrotne. Rysa była trudniejsza! Mając jeszcze czas zaatakowaliśmy drogę na zachodnim filarze. Według przewodnika V+. Pomimo usilnych starań i robienia drogi na różne sposoby takich trudności nie udało nam się odnaleźć. Linia najwyżej ma V. Na koniec przeszliśmy najtrudniejszą ubezpieczoną drogę na skale VI.1+ będącą długą efektowną wspinaczką z jednym bulderowym miejscem i ruszyliśmy do samochodu. Znaleźliźmy się w nim w samą porę ponieważ za chwilę na jego szybach rozbiły się pierwsze krople deszczu. Kolejny raz się udało się trafić w pogodę i tym samym sezon trwa. Na Straszykowej sporządziłem też dokumentację foto umożliwiającą stworzenie kolejnego odcinka „ nie tylko dla orłów”. Oceniając ten rejon warto mieć go na uwadze jeżeli chcemy się powspinać  na stosunkowo ładnych i urozmaiconych drogach w trudnościach do VI, lub mamy ochotę porobić coś jako TRAD. Dróg trudniejszych jest zaledwie kilka, ale wyglądają dosyć ciekawie...