Spojrzeć w oczy wodza

   W środowy ranek (11.08.2010)  po wcześniejszej naradzie wyruszyliśmy z Darkiem oraz osobami towarzyszącymi do Łutowca. Według wcześniejszych ustaleń w planie był Trzebniów, jednak jak się okazało był on mocno oblegany przez tłum nawiedzonych osobników co mogło zakłócić spokojne eksplorowanie tamtejszych dróg.
Po dotarciu na miejsce rozpoczęliśmy zabawę od rozgrzewki na Wielbicielu Orłów (z obejściem). Po niej przyszła kolej na danie główne - Płyta Czyngis-Chana, która od pewnego czasu stała się moim projektem do poprowadzenia. Darek poszedł pierwszy, aby zawiesić ekspresy i rozgrzać się jeszcze bardziej. Studia nad Płytą w dwóch próbach przyniosły zadowalający wynik - 2 ostatnie ruchy połączyć z resztą i droga ulegnie. Kolejne próby nie dawały już efektu z uwagi na dojmujący żar lejący się z nieba. Darek przystawił się do Ko(s)micznych Najeźdźców,ale odpuścił sobie gdyż koniec drogi był mocno zachwaszczony. Ale co tam! Dalej obrał za cel Akwizytora Mocy, Pragnienie, Sutki Prostytutki (termika znów przeszkodziła) i Rój,który udało mi się z mozołem zawędkować. Żar był coraz większy i trzeba było uciekać do cienia. Udaliśmy się więc pod Knura gdzie na zakończenie w nieco lepszych warunkach załoiliśmy Minogi, które polubiłem ze względu na długość,estetykę i stopień trudności, który czyni ją drogą dobrą zarówno na rozgrzewkę jak i na dowspinanie. Gdyby nie upał pewnie przemiał byłby większy,ale i tak byliśmy zadowoleni z wykonanej pracy i snuliśmy plany wspinaczkowe na najbliższe dni. Następnego dnia rano wyruszyłem z moim tatą na wyprawę z kategorii Hidden Objects czyli szukanie grzybów i nie tylko,ale to już zupełnie inna historia