Apteka vs Biblioteka

      Apteka vs Biblioteka                                                 

W sobotę 24 kwietnia, pięcioosobową grupą pakujemy się do Marcinowej skody i jak to dawniej bywało, wyruszamy ok 8.00 z parkingu przed szkołą muzyczną.

Tym razem w celu przetestowania na swych organizmach świeżych specyfików dostarczonych przez chłopców z pezety, jak również preparatów zalegających od dawna w omszałych naczyniach;-)Na parkingu pod Apteką meldujemy się po 10. Kilka minut zajmuje przedarcie się przez lasek noszący znamiona wiatru, który w nim harcował. Brzozy w nienaturalnie pochylonych pozach, połamane, z korzeniami na wierzchu... tworzą specyficzny tor przeszkód. Wreszcie dopadamy skały jak spragniony studni (lub butli, co kto woli;-) Przoduje w tym kolega K. To on głównie popędza nas przy szpejeniu, dodaje animuszu... Ale jak tu się rozluźnić i nabrać motywacji, gdy spogląda na ciebie kilkanaście par obcych oczu? Na skale pobrzękują ekspresy, dyszą i sapią osobnicy różnej maści, tudzież przedstawicielki płci pięknej pozują w dziwnych pozycjach... Przydługi i obrazowy wstęp ma za zadanie zrekompensować ewentualnemu czytelnikowi brak fotek.Znajdujemy w tym wszystkim ‘swój’ kawałek skały i naszym łupem padają: Gencjana, Wyciski Palczaste oraz Prostowanie Wycisków.
Po zasiekaniu, popatentowaniu, kilku efektownych lotach z piruetami, powiszeniu w ringach, poprzewiązywaniu się i w końcu po przeciągnięciu metrów liny na dolnym stanie - pakujemy graty i - zmęczeni skwarem i atmosferą jarmarku, przenosimy się piętro wyżej, na pobliską Bibliotekę.
Zachodnia wystawa gwarantuje nam chłodne i ocienione miejsca startowe. Po drodze wzdłuż białych płyt spotykamy tylko jedną ekipę próbującą Na Przełaj, poza nimi pustka, cisza i spokój. Zakładamy przyczółek pod Czarnym Filarkiem. Czas płynie leniwie – jeden prowadzi, jeden asekuruje.. Reszta wyleguje się i też prowadzi... niespieszne rozmowy. Zmieniamy się co rusz na prowadzeniu... Po chwili próbujemy płytkę po prawej. Marcin zalicza swego pierwszego OS-a tego dnia. Kolega K. mówi, że się jej nie tyka i idzie szukać czegoś na jego miarę.
Wracamy parę metrów w kierunku Żółtej Ścianki. Paweł z Grześkiem próbują po kolei pochyłej płytki, ja z K. wędrujemy dalej, zatrzymując się dopiero pod Manią Wspinania i Dzieciorobem. Kolega K. znajduje dla siebie nareszcie odpowiednie wyzwanie.
W międzyczasie przystawiamy się do drogi Przez Dziuplę, którą wieńczy ciekawa wpinka do zjazdu z kruchej krawądki ‘na słowo honoru’.
Na deser wieszamy wędkę na prostowaniu Kameleona, które to według przewodnika nosi nazwę Kraina Deszczowców. Nie mam pojęcia co powodowało autorem żeby tak ją nazwać.
Droga jest z tych co to „zapraszają cię z otwartymi rękami” i z każdym metrem piętrzą trudności, więc kiedy dochodzisz do wierzchołka,  sapiesz jak smok i starasz się nie wypaść z końcowej klamki.
W sumie padło pod naszym szponem 9 łatwiejszych i trudniejszych tras.
Pionowe płyty Biblioteki tym razem okazały się przyjaźniejsze od przeżywającej druga młodość Apteki.

Brali udział: