Podróż sentymentalna

        Podróż sentymenalna                                             

    Przez ostatnich kilka dni aura nie zachwycała - był ziąb i praktycznie codziennie padało. Przed nadejściem weekendu sytuacja zaczęła się stopniowo poprawiać, w piątek już było ładnie, a prognozy sobotnio-niedzielne napawały optymizmem.
Będąc pełnymi wiary w trafność owych zapowiedzi postanowiliśmy z Darkiem w piątek na ścianie, że następnego dnia udamy się do Trzebniowa w celu załojenia tamtejszych dróg zgodnie z preferencjami. Sobotni ranek powitał nas słońcem co wielce nas ucieszyło i w dobrych nastrojach pognaliśmy na Jurę. Trzebniów oddalony zaledwie parę kilometrów od Łutowca, Mirowa i Doliny Wiercicy stanowi całkiem ciekawe ich uzupełnienie. Dla mnie - to pierwsze spotkanie z tym ogródkiem skalnym, dla Darka zaś - "podróż sentymentalna" ze względu na fakt bycia autorem pierwszych dróg w tym rejonie (obitych przez niego w latach 90-tych XX w.). Śmiało można rzec,że mój towarzysz jest swoistym "tatusiem" tegoż ogródka. Po przybyciu na miejsce rozłożyliśmy szpej na centralnej stronie "Wzgórza". Było ładnie, jednak warunki nieco psuł dość dojmujący, zimny wiatr co z jednej strony suszyło skały po ostatnich opadach, z drugiej zaś powodowało, że pozostaliśmy w wierzchnich okryciach.Skała po zacienionej stronie od której zaczęliśmy emanowała chłodem, co dało się odczuć podczas pierwszego przejścia drogi.....Zziębnięte palce i zagwozdka przed wyjściem do stanowiska sprawiły, że musiałem zaatakować drogę ponownie aby poprawić styl. Za drugim razem poszło dużo lepiej w kluczowym momencie i droga została zgładzona. Darek przeszedł sobie jeszcze "sąsiadki" po lewej.....,ale było na nich parę wilgotnych miejsc więc przenieśliśmy się za róg na prawo, gdzie czekały na nas wygrzane w słońcu drogi.Pierwszą z lewej .....obejrzałem sobie z góry,którą chwilę później Darek przeszedł w nietypowym stylu,bo z pominięciem dwóch wpinek przed stanem (brak  ekspresów w szpejarce był tego  sprawcą),szczęście i doświadczenie umożliwiły bezpieczne dotarcie na stan. Kierując się do prawej padły jeszcze dwie drogi.Czas było przenieść się dalej w prawo,czyli okrążyć Wzgórze.Tam Darek przystawił się do drogi .....,której sposobem przejścia jawiła się diagonalna rysa(jak znam życie została zaliczona przez niego w poczet porachunków).Na na sąsiedniej skale znaleźliśmy osobliwą drogę o nazwie Łeb na Karku, która oferowała wspinaczkę po wielu formach.Może się ona okazać ciekawym wyzwaniem przy lepszych warunkach i lepszym jej oczyszczeniu (róże na starcie,połacie mchu przy wejściu na płytę,oraz dużo błota nad krawędzią okapu,znajdującego się powyżej płyty).Po Wzgórzu przyszła kolej na odwiedzenie Kaczej Skały oddalonej jakieś 200 metrów .Niestety na większości dróg zalegała wilgoć uniemożliwiająca eksplorację.Wybraliśmy dwie bardziej na prawo gdzie słońce dość solidnie operowało i można było iść po suchym.Jedna z nich to Andromeda którą jakimś sposobem odpaliliśmy z Meteora.Po niej Darek zawędkował kolejną na prawo .....I tak zakończyliśmy podboje tego dnia,który uznaliśmy za dość udany,zważywszy na dopiero co poprawiajace się warunki.Miejmy nadzieję,że kolejne tygodnie przyniosą więcej słońca i nieco wyższe temperatury,co z pewnością spotęguje w nas chęć wspinania.Do następnego!