Łańcuchówka na Sokolicy
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Aktualności
- Utworzono: Niedziela, 04 październik 2009 13:04
- Poprawiono: Sobota, 01 luty 2014 12:21
- Opublikowano: Niedziela, 04 październik 2009 13:04
- Tomasz Kaptur&Darek Kaptur
- Odsłony: 3851
Łańcuchówka na Sokolicy
Tomek
"Po raz pierwszy w swojej „karierze wspinaczkowej” miałem przyjemność wspinać się na Jurze podkrakowskiej. Bój odbywał się na jednej z najwyższych skał Jury Krakowsko – Częstochowskiej, mianowicie Sokolicy.
Skała oferuje fajne wspinanie w górskim charakterze dróg wielowyciągowych. Jadąc z Darkiem cieszyłem się, że w końcu uda mi się załoić kilka dróg o dłuższym charakterze wspinania. Niestety nie miałem okazji powalczyć w tym sezonie gdzieś indziej. Będąc na miejscu, zastaliśmy mała grupę wspinaczy. Sądząc po tekstach jakie do Nas walili, uznaliśmy, że są to krakowscy wyjadacze hardcore’u. Nie trwoniąc czasu na zbędne gadanie i przemyślenia wzięliśmy się do akcji. Na rozgrzewkę padła droga dwuwyciągowa o trudnościach V+ gdzie kluczowy moment to raczej 1 wyciąg. a głównie jego start. Po wykonaniu szybkiego zjazdu i zamianie stron, pociągnęliśmy tą samą drogę z lewym wariantem. Gdy byliśmy już na dole doszła grupka kolejnych krakowskich tubylców, którzy okupując drogi tylko przeszkadzali. Chwila czekania i odpoczynku, aż coś się zwolni. W końcu pewien Krakus ściągnął swoją wędkę wisząca już dobrych parę godzin. Czym prędzej doszpejenie, i przystawienie się do drogi. Lewy Komin V+,V+,V- zaoferował nam fajne i ciekawe wspinanie. Start drogi dość czujny, bo śliski ale gęsto obita asekuracja zapewniła spokojne i ładne wspinanie.
Wyjazd zaliczamy do udanych. Pogoda dopisała, udało się zrobić kilka wyciągów, a przede wszystkim zdobycie kolejnych doświadczeń i utrwalenie systemów stosowanych na drogach wielowyciągowych. Dzięki wspinaniu na podwójnej żyle łojenie przebiegło szybko, łatwo i przyjemnie. Na pewno jeszcze tu wrócimy jak tylko pogoda dopisze, by znów zrobić kilka klasyków."
Lot na Brandysa
Droga Bały + Lot na Brandysa
Lewy Komin
Darek
W piątek wieczorem sytuacja stała sie jasna i po krótkiej rozmowie telefonicznej wiedzieliśmy z Tomkiem gdzie jedziemy. Celem naszym było przejście z ciągu paru kilkowyciągowych dróg na Sokolicy. Mieliśmy jeden dzień czasu, więc akcja typu Paweł + Daniel nie wchodziła w rachubę, a na dodatek z wiekiem ze wspinaczkowego masochisty stałem się hedonistą (czyli z systemu dużo chodzenia w celu wspinania zrobiło się u mnie mało chodzenia na rzecz wspinania). Najważniejszym w tej sytuacji było to, że musimy wspinać się tam gdzie dojedziemy w krótkim czasie. Zaplanowaliśmy wspinananie się po klasykach, które mają więcej niż jeden wyciąg i kończą się w poblizy szczytu. W realizacji tego śmiałego planu dopomóc nam miały: podwójna lina (szybkie i długie zjazdy), malutki Olympus Izy (do łatwego transportu i błyskawicznych fotek), lekka ciepła odzież typu primaloft (by z zimna za szybko sie nie wycofać).
Po dotarciu na miejsce zauważyliśmy niestety osobników różnej maści i pokroju zajmujących część dróg. Wygraliśmy wyścig do lewych połaci Sokolicy i ruszyliśmy na Lot na Brandysa. Droga zachwalana i opisywana jako ładniejsza od Lewego Komina. Warunko były górskie (zimno!!!) i w czasie prowadzenia pomagało mi doświadczenie ze wspinaczek w czasie różnych kaszan. Tomek szybko przedarł się przez drugi wyciąg i w jednym zjeździe osiągnęliśmy miejsce naszego startu. Widok nie był budujący bo pojawili się nowi zawodnicy rozmawiający tylko o "cyfrze" i właśnie oni mogli być dla nas głównym problemem w czasie łancuchówki. W tej sytuacji startujemy w drogę leżącą zaraz obok. Droga Bały i Lot.... mają pierwszy wyciąg wspólny więc teraz prowadzi go Tomek. Ja wbijam się w drugi. Wiemy, że jego część posiada już stałe punkty. My działamy na lekko mając tylko ekspresy. W delikatnej wspinaczce dochodzę do ostatniego punktu na wyciągu ( mam nadzieję że zostanie on ubezpieczony do końca przez co może stać się bezpieczny, ładny i popularny) iczujnym trawersem osiągam linię Lotu, by szybko stanąć przy stanowisku zjazdowym. Tomek ładnie i sprawnie dołącza po chwili do mnie. Szacujemy, że drugi wyciąg Bały jest chyba jednak trochę trudniejszy niż się wydaje ( w naszym odczuciu około V). Szybkie zjazdy w dół i już wiemy że dalej będzie trudno. Następna droga to Lewy Komin. Niestety walczą na nim uskuteczniając dziwne manewry pseudowojskowi osobnicy. W początek Wariantów Miksera też ładuje się mieszane towarzystwo, a na dodatek Prawy Komin przeżywa oblężenie. Grozi nam przedwczesny koniec łańcuchówki, a chęci na wspinanie mamy nadal. Pogoda się polepszyła więc improwizujemy. Po zjeździe odzianego na czarno zawodnika udaje mi się z nim wynegocjować możliwość wbicia się w Lewy Komin w zamian za zawiesznie wędki na pierwszym wyciągu. Szpeimy się błyskawcznie i Tomek rusza. W tym samym momencie do pseudowojskowych dochodzą towarzysze, a "walący" od nich odór wiele mówi o tym czym zajmowali się w ciągu ostatnich dni. Rozmowy o przyszłościowym "rzucaniu pawiórów" rozwiewają całkowicie wątpliwości. Tomek łatwo sobie radzi ze startowym trawersem ( a zrzucił on już wielu) i szybko zdobywa wysokość. Chwile później ciągnąc za sobą czarną linę dochodzę do niego stojącego przy pierwszym stanowisku. Okazuje się, że panowie chcą mieć wędkę nie ze stanowiska tylko z punktów poniżej. Zmusza mnie to do zejścia i zamocowania jej tam gdzie sobie wymarzyli (umowa to umowa). Ruszam w drugi wyciąg, który według mnie pomimo nominalnie takiej samej jak pierwszy wyceny wydaje mi się łatwiejszy. Trzecia długość liny należy do mojego partnera. Chwilę zastanawia się jak ustawić się w startowym kominku i już go nie ma. Za parę minut ja też wygrzewam się w słońcu (jednak sie pojawiło) pod szczytem. Robimy parę fotek i dwoma zjazdami jesteśmy na dole. Tutaj wiemy że niestety na dzisiaj koniec... Warianty i Prawy Komin zajęte i nic nie wskazuje, że będą wolne w najbliższym czasie. Mówi się trudno wiedząc, że będziemy musieli tu powrócić by spróbować skompletować te wszystkie drogi z ciągu. Łącznie przewspinaliśmy się na trzech drogach, robiąć siedem wyciągów. Dało nam to 151 m. wspinania i tyle samo zjazdów. Szkoda, że obiektywne trudności nie pozwoliły nam kontynuować działalności na drogach startujących coraz bardziej w prawo (Warianty Miksera i Prawy Komin) stanowiących trudniejszą część naszej planowanej łańcuchówki. Myślę że do tego tematu jeszcze wrócimy.