Ten nieuchwytny(?) obłęd
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Aktualności
- Utworzono: Poniedziałek, 21 wrzesień 2009 19:24
- Poprawiono: Sobota, 01 luty 2014 12:21
- Opublikowano: Poniedziałek, 21 wrzesień 2009 19:24
- Adam Hampel
- Odsłony: 3385
Ten nieuchwytny(?) obłęd
Materiał przesłany przez Adama to relacja z dni 27-30.08.2009 r. Z pozoru zwykły wyjazd zrelacjonował tak, że musiałem dodać tytuł od siebie. Warto to przeczytać by zrozumieć, że bogowie tworząc wspinaczy działali w szaleństwie, lub wykazali się wielkim poczuciem humoru. Bo czym jest gonienie nieuchwytnego w ciągłym zmęczeniu, chwilach zwątpienia, eksplozjach radości, obcowaniu z naturą, atawiźmie i wszystkim innym w nie dającym przepustki do normalności świecie.Darek Kaptur
„chwile ulotne chwytam jak sygnał satelita” PFK
- (...) aha czy bilet do Zawiercia zawiera klauzulę zwrotu pieniędzy w razie niewykorzystania w ustalonym terminie? –Hmmy???
Ale przyszła jak obiecała i pojechaliśmy. Słońce, rower, ja w roli przewodnika po Podlesicach, Mirowie i Bobolicach. Wykopaliska archeologiczne, zlot zabytkowych samochodów na zamku u Laseckiego. Chlapanie nad źródełkiem i w zalewie. Wakacje. (27 i 28.08.)
Padało, padało, padało... obserwowałem to z werandy Gościńca Jurajskiego.
A.K. przyjechał ze świeżo zakupionym crashem i postanowiliśmy go wypróbować na przewieszkach Sadku.
Samochód zostawiliśmy przy skrzyżowaniu drogi 792 i Szlaku Orlich Gniazd (czerwony). Na parkingu przy jaskini festyn, na który nikt się nie wybierał aczkolwiek sprzedawcy pracowicie rozstawiali swoje kramy i przepędzali za pomocą uroczej dziewczynki, chcących tam zostawić pojazdy.
Na Zborowie spustoszenie w lesie wyrządzone przez drwali i stado kóz skubiących poszycie wokół sterczących pieńków.
Po dotarciu na miejsce zajęliśmy mniejszą grotę rozrzucając na jej powierzchni swoje zabawki. Grotę większą zasiedlili inni jaskiniowcy urządzając w niej palenie ognia, buldering, slacklining, biwak. Całość obrazu dopełniało szczekanie posokowca bawarskiego.
Przyjechał Marcin W. z dziewczyną i gościnnie użyczyliśmy im dachu oraz chwytów.
Po kilku godzinach kompletowania przechwytów (bo czymże jest bulderzenie) nabraliśmy cech rasowego jaskiniowca; początki obłędu w oczach, błoto i magnezja na ubraniu, obolałe łabądki i pocharatane dłonie.
Wieczorny powrót do Wolbromia. Kino domowe i nocleg. (29.08.)
Następny dzień, następny cel – płyta Sasa na Dupie Słonia.
Warunki bajkowe - słoneczko, szemrzący strumyk, hektary białego wapienia i ... obóz wspinaczkowy na całej powierzchni skały. Szybka decyzja - jedziemy do Jerzmanowic na Słoneczne Skały.
Łoimy na rozgrzewkę Filar Ostatniej, który po kolei na przedostatniej wpince nas zrzuca. Przystawimy się jeszcze raz, i jeszcze raz. Potem przenosimy się na Dziewczęce Pazurki, linię z jednym ustawieniowym miejscem, nie sprawiającym zbyt wielkich kłopotów. Justyna (dziewczyna Wyka) prowadzi >drogę przez środek płyty< na sąsiedniej Dziewczynce.
Posokowiec gania po łące i znosi nam półżywe myszy wygrzebane z ziemi.
Przenosimy się wgłąb rejonu na III Cyrk i prowadzimy Komu Bije Dzwon . Justyna natomiast Schody.
Pożegnanie i powrót – kolejny element mozaikowego krajobrazu tych kilku dni na Jurze.(30.08.)
Autorami zdjęć są Marcin i Justyna.