Kowalscy w Dolomitach. Autorzy R. i M. Kowalscy

             W drugim tygodniu sierpnia przebywaliśmy w rejonie Masywu Sella w Dolomitach. Blisko stamtąd do popularnego Cinque Torri, gdzie chcieliśmy przejść kilka łatwiejszych dróg w ciągu jednego dnia. Rozpoczęliśmy od drogi normalnej na Torre Quarta Bassa (IV-, 68m., 3 wyciągi + 2 zjazdy „plecami” skały, droga częściowo obita).

Jakość skały rewelacyjna, wycena daleka od jurajskiej i przebieg drogi niebanalny  - wszystko to dało dużo satysfakcji. Dodatkowo wrażenia potęgowały niesamowite widoki wokoło. Na tym jednak trzeba zakończyć, bo ilość ludzi odwiedzających to miejsce (zarówno wspinaczy, jak i turystów przechadzających się pośród skał) jest przytłaczająca. Gwar jak w ulu, krzyki, kolejki, po 2 zespoły na jednym stanowisku są tutaj chyba normą w okresie względnie wysokiej temperatury i nijak się mają do atmosfery dzikich gór wokoło. Dlatego na tej drodze zdecydowaliśmy zakończyć nasze wspinanie wielowyciągowe na Cinque Torri i wstawiliśmy się pod kilka wolnych dróg jednowyciągowych. Wrócimy tam, jednak zdecydowanie w innym okresie. Bo rejon jest zacny. Podczas naszego pobytu udało się nam ponadto wejść (obchodząc Cime Del Vallon od północy) na - leżący w masywie Sella - Piz Léch Dlacé (3009m.) oraz od południa na Piccolo Cir (2520m.) w masywie Pizes da Cier. Drogę powrotną do domu postanowiliśmy wydłużyć zahaczając o Istrię, gdzie prócz odpoczynku nad morzem podziałaliśmy na skałach przy Limskim Kanale. Ogólnie wrażenia z całego wyjazdu bardzo pozytywne, jednak niedosyt pozostaje.