Proxima Centauri

Proxima Centauri
23 czerwca pojechaliśmy na kolejny wyjazd klubowy. Tym razem celem miał być rejon w Dolinie Wiercicy o kosmicznie brzmiącej nazwie Proxima Centauri.

Dla większości wyjazdowiczów był to faktycznie „lot w kosmos”,  ponieważ nigdy tam  nie byli. Pomimo niezbyt przychylnej aury ogól był zadowolony: nikłe wyślizganie, ładna przychylna wspinaniu rzeźba oraz brak tłumów pod skalami powodowały dużą przyjemność działania. Jak odbierali ten wyjazd niektórzy z nich ? Warto przeczytać relacje Adama i Grzegorza Hampla. Ciekawe że pisząc je w trochę innym czasie mają wspólny wątek SF!!!
Adam:
„Z lotniska przed niebieską bryłą Szkoły Pitolenia Na Czym Popadnie, 23 maja, wystartowały dwa promy załogowe. Pierwszy - Czerwony Rumak odpalił silniki tuż po 8:00, następny -Wahadłowiec S-Max w godzinę po nim. Cel obu jednostek: dostarczenie ośmioosobowej załogi na powierzchnię gwiazdy Proxima Centauri w galaktyce Białego Psa.Z dziennika pokładowego kapitana Wahadłowca: "w czasie pokonywania międzygwiezdnej przestrzeni, na odcinku Szymocice-Gliwice miał miejsce incydent ze szpiegowski jednostki gildii Srebrnej Trójramiennej Gwiazdy. Obiekt ten przez kilkanaście minut trzymał się naszego ogona. Dopiero przy skręcie na szlak prędkości nadgwiezdnej, oznaczony kodem A4, przekonaliśmy się, że pierwotne rozpoznanie okazało się mylne i była to w rzeczywistości zbłąkana jednostka samobójcza." Na miejsce misji dotarliśmy z niewielkim opóźnieniem, które nastąpiło z powodu błędnych instrukcji przekazanych nam z bazy GPS w Huiston. Załoga Czerwonego Rumaka tymczasem zdążyła już założyć przyczółek i odbyć rekonesans na dwóch trasach. Długo się nie namyślając, włożyliśmy na siebie odpowiedni sprzęt umożliwiający eksplorację gwiezdnych przestrzeni, a następnie ruszyliśmy ich śladem.”
Grzegorz:

" W sobotni poranek 23 maja, nawiązując do jednego z podstawowych celów działalności naszego stowarzyszenia jakim jest wspinanie się, postanowiliśmy po raz kolejny, a który to już z kolei? ... nie wykorzystać (a jakże) okazji do wyspania się po całotygodniowych trudach lub spędzenia większości tego dnia na tak atrakcyjach jak zakupy w Auchanie, względnie modne ostatnio barbecue z rodzinką lub znajomymi etc. Zamiast tego, jako się rzekło, udaliśmy się większą ekipą na Jurę. I tak na zajęcia plenerowe obraliśmy tym razem mało znany rejon w okolicy Żarek, w pobliżu Suliszowickich skał. Proxima Centauri w Dolince Wiercicy to bynajmniej nie żaden kosmos, chociaż dla niewtajemniczonych może tak się istotnie wydawać, ponieważ zlokalizowanie samych skał nie jest rzeczą prostą, mimo że stoją one około stu metrów od drogi. Las skutecznie skrywa tu swe tajemnice przed przypadkowymi podróżnymi (informacje praktyczne -http://rezolwenta.eu.org/~kw/topo/lato/ostreznik.html ). Nasza grupa z przyczyn obiektywnych podróżowała rozbita na dwa samochody. Pierwszy team reprezentowany przez Szymona , Grzegorza i Marcina po przybyciu na miejsce i szybkim rekonesansie po skalnym ogródku (raptem trzy skały) rozpoczął wspinanie na drodze (VI), tutaj też miała miejsce inicjacja wspinaczkowa kolegi Marcina, jakoże było to jego pierwsze spotkanie z jurajską skałą. A na kolejnej drodze (V) pokazał, że nie straszna mu jest też wspinaczka w najczystrzym ze stylów (Brawo Marcinie!).  W międzyczasie pojawił się na miejscu team II w osobach Darka, Grzegorza, Adama i Pawła. Wtedy też rozpoczęło się regularne natarcie. Pogoda dopisywała, chociaż warunki (wiatr i wilgoć) nie były optymalne, ale i tak większość dróg była atakowana od dołu, z różnym powodzeniem oczywiścia. Z czasem motywacja do wspinu u części z nas ustępowała na rzecz pogaduch i degustowania wyrobów firmowych (pierwszy sponsoring ha ha!).

 

 

Nasze fotki z tego wyjazdu można zobaczyć tutaj