Na drytooling.

          Co prawda lekki mróz przeplatał się z także leciutkim ociepleniem ale chęć powspinania się na świeżym powietrzu była we mnie duża. To samo uczucie znane było Jarkowi więc połączyliśmy siły by lajtowo udać się w plener. Nie chciało nam się dużo chodzić i naszym celem stały się położone blisko Żimrovice.

Mając na uwadze aurę zapakowałem sprzęt asekuracyjny na lód jak i na skałę. Rachityczna kurtyna na upuście wody w kanału do rzeki tylko utwierdziła nas że trzeba być elastycznym i udaliśmy się pod wypatrzone kiedyś skały by pobawić się „narzędziowo”. Poprowadziłem drogę w całkiem solidnej skale, miękkiej ziemi i bardzo słabo trzymających trawach i już wiedzieliśmy że jedynym rozsądnym rozwiązaniem pozostaje wędeczka. Ale przecież byliśmy w celach czysto rekreacyjnych więc nam to nie przeszkadzało. Korzystając w górnej asekuracji przy lekko padającym mokrym śniegu pokonaliśmy kolejne drogi by sfinalizować nasze działania przebyciem ciekawego zaciątka przykrytego okapikiem. Pomimo wszechobecnej wilgoci było całkiem sympatycznie. Co prawda aby naprawdę fajnie się wspinać trzeba by podgolić skałę z rosnących na niej drzewek (ale to już innym razem) i tak byliśmy z siebie zadowoleni. Przy okazji pooglądaliśmy inne potencjalne wspinaczkowe cele na przyszłość i w porze obiadowej byliśmy w swoich domach. Aura i warunki nas nie rozpieściły ale warto było…