Babia Góra - reaktywacja. Autor Maciej Wawryszuk

Z początkiem września, dzięki uprzejmości naszej koleżanki Marty (mającej możliwość załatwienia względnie tanich noclegów w domkach OW Rafałowi w Zawoi),zrodził się plan wyjazdu,którego  głównym celem miało być zdobycie Babiej Góry.

Po wymianie telefonów wśród znajomych wykrystalizował się 14-to osobowy skład obejmujący dwunastu uczestników dorosłych oraz dwóch w wieku przedszkolnym. W piątek 14-ego września wieczorem ekipa zakwaterowała się w dwóch domkach. Po krótkiej biesiadzie wszyscy udali się na spoczynek, aby następnego dnia rano urzeczywistnić założony plan – zdobycie szczytu Królowej Beskidów – Babiej Góry zwanej także Diablakiem. Po sobotnim śniadaniu trzyosobowa rodzinka wyruszyła jako pierwsza aby,jak się potem okazało, zdobyć szczyt idąc szlakiem niebieskim do schroniska PTTK w Markowych Szczawinach i dalej czerwonym na szczyt Diablaka.Reszta towarzystwa zapakowała się do pojazdów i udała się na Przełęcz Krowiarki, skąd czerwonym szlakiem wyruszyła w górę. Po niedługiej wędrówce grupę zmuszona była opuścić z powodów zdrowotnych nasza organizatorka Marta, ewakuując się na parkingach stamtąd na ośrodek. Pozostali dzielnie, każdy swoim tempem,zdobywali kolejne metry. Pogoda z początku nie była specjalnie dobra. Było dość chłodno, wietrznie i mgliście. Z kolegą Pawłem określiliśmy mijane widoki jako 3,2 UHT czyli „mleko”.Jedynie  w okolicach Gówniaka mgła się rozrzedziła i mogliśmy zobaczyć nieco panoramy okolicy. Kiedy wreszcie osiągnęliśmy szczyt Babiej Góry ponownie jedyne co  było widać to chmury i mgła.Po odpoczynku i wykonaniu pamiątkowych zdjęć przyszła pora na zejście. Postanowiliśmy jednogłośnie wracać czerwonym szlakiem w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach. Początek schodzenia był raczej czujny z uwagi na silny wiatr,ale później stopniowo się poprawiało aż do całkowitego rozpogodzenia. Po drodze spotkaliśmy troje z naszej grupy,którzy zdecydowali pójść przed nami od strony schroniska. Dotarłszy na Markowe Szczawiny zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek aby posilić się schroniskowym jedzeniem,które prócz wysokich cen, niczym się specjalnie nie wyróżniało. Gdy byliśmy już w komplecie trzeba było wrócić na parking, co uczyniliśmy wybierając spokojny niebieski szlak. Po drodze zeszliśmy na chwilę do położonego poniżej szlaku Mokrego Stawku by chwilę odpocząć i zrobić kilka fotek. Po niedługim marszu znaleźliśmy się na parkingu skąd autami podjechaliśmy do Karczmy Zbójnickiej gdzie każdy wybrał coś dla siebie. Warto tam zajrzeć będąc w Zawoi że względu na świetną kuchnię i miłą obsługę. Po obfitym i satysfakcjonującym posiłku wróciliśmy do ośrodka na spoczynek gdzie czekała na nas Marta. Pomimo nieudanego wejścia uhonorowaliśmy naszą kompankę dyplomem pobranym ze schroniska za próbę i dobre chęci. W niedzielę po śniadaniu podjechaliśmy na parking na przeciwko Karczmy Zbójnickiej, gdzie znajduje się Mosorny Groń – Ośrodek Turystyczno-Narciarski z kolejką linową 4-osobową. Wszyscy byli chętni na przejażdżkę, więc pełnym składem wjechaliśmy na górę. Stamtąd roztaczał się widok na Babią Górę oraz Małą Babią Górę. Siedząc i rozmawiając snuliśmy plany na kolejne wyprawy.Osobiście mam zamiar wrócić do Zawoi, gdzie niegdyś bywałem często przy okazji kolonii letnich czy zimowisk. Mam jeszcze do zdobycia Małą Babią Górę i zapewne kolejny raz stanąć na Diablaku.