Zadość Tradycji - Tatry jesienią. Autor J. Chodenko

          Tradycyjnie od 23 lat ruszyliśmy w Tatry. Tym razem drużyna w składzie Achim, Mariusz, Waldek i ja podjęliśmy decyzję o wyborze wyjazdu w pierwszej połowie września. Ostatecznie z niebagatelnym 3 miesięcznym wyprzedzeniem zarezerwowane zostały stosowne urlopy w dniach 11- 18 września. Na ogół był to przełom września i października, ale od 5 lat staramy się wydrapać na Przełęcz pod chłopkiem, ale przez ostatnie lata coś ciągle stało na przeszkodzie: albo deszczowa pogoda, albo jakieś niedomaganie, albo jak w zeszłym roku duże ilości śniegu i lodu. A ponieważ wyrośliśmy już z chodzenia „za wszelką cenę” (bez widoków, we mgle, w deszczu ) ciągle korygowaliśmy trasy wędrówek. A więc w tym roku wcześniej (na początku września) kiedy jest małe prawdopodobieństwo śniegu i dni ją jeszcze dłuższe.

 

No i wyjechaliśmy, odliczając ostatnie 15 dni wcześniej prawie jak wojsku wyjście do cywila. Po przyjeździe 11 wieczorem odbyło się  tradycyjne „spotkanie zapoznawcze”. 

12 września na rozruch i porozciąganie kości i stawów, (szczególnie u Waldka, który miał w grudniu mocno połamaną nogę i nie miał pełnej sprawności) przeszliśmy Ścieżką pod reglami od Małej Łąki do Dol. Białego i Ścieżką nad reglami na Kalatówki.

13 września poszliśmy do Murowańca, skąd po krótkim posiedzeniu (na piwie za 13 zł !!- mój rekord w polskich schroniskach) powędrowaliśmy na Zawrat. Z Zawratu Waldek i Achim zeszli do Piątki, a ja z Mariuszem powspinaliśmy się Orlą Percią do Koziej Przełęczy (dla Mariusza ten fragment był dziewiczy, z kultową 8-o metrową drabinką). Na ścianie Zamarłej turni wyszukałem dwa zespoły wspinaczy. Z Koziej Przełęczy zeszliśmy do Dol. pięciu stawów, do kolegów którzy już tam zeszli nieco wcześniej. Wypiliśmy wspólnie bursztynowy płyn (8 zł) i  Doliną Roztoki doszliśmy do „ceprostrady”. Z Palenicy wróciliśmy busem do domu (10zł bus).

14 września zaplanowany był jako dzień restu, z Termami w Chochołowie. Tu się lekko zdziwiłem bo było nieco tłoczno jak na tą porę roku.

Od południa 14 września zaczęło padać i tak było do 14:00 w sobotę 15 września. A właśnie w sobotę mieliśmy ruszyć na Przełęcz pod chłopkiem. I znowu przesuwamy tą trasę o rok (jak pisałem wyrośliśmy z chodzenia w deszczu i mgle). Ostatecznie po południu jak przestało padać i nawet wyjrzało słońce, poszliśmy do schroniska Ornak na tradycyjne piwko (za 9 zł), odwiedzić Smreczyński staw i wrócić przez zawsze urokliwy Wąwóz Kraków.

Jak Bóg da za rok wrócimy do tematu Przełęczy pod chłopkiem. Na szczęście nigdzie nie ucieknie .

PS

Góry w wyższych partiach były praktycznie puste – jedna osoba na Zawracie i jedna osoba na Orlej Perci.