Na ukrytej w lesie Molendzie. Współautor I. Gajos

          W czasie nieustających podróży eksploracyjnych w niedzielę postanowiliśmy zwizytować ukrytą w leśnej gęstwinie Molendę. Do naszego „domowego zespołu wspinaczkowego” dołączyła nowa siła w postaci Natalii z córką i udaliśmy się do Suliszowic.

Po spacerku przez las udało nam się bezproblemowo zlokalizować leżącą kilkadziesiąt metrów od szlaku skałę i tak jak zakładałem byliśmy tam przez cały czas jedynymi którzy wybrali się tutaj na wspinanie. Sama Molenda to całkiem okazały twór o trzech ścianach z czego drogi są na dwóch z nich. Samo wspinanie jest całkiem ciekawe ale w kilku przypadkach dla osób o niższym wzroście staje się momentami parametryczne. Pogoda nam dopisywała więc nie pozostawało nic innego jak działać. Prowadziłem kolejne drogi a dziewczyny je wędkowały. Postanowiliśmy też zostawić coś swojego i ubezpieczyliśmy linię na prawo od Monotopu. W ten sposób Iza i ja dodaliśmy do swojej kolekcji  nowość o nazwie Ale banalne i wycenie VI. W ten sposób połączyliśmy przyjemne z pożytecznym zgodnie z obietnicą złożoną Włodkowi w kwestii poszerzania ofert wspinaczkowej o drogi z tych łatwiejszych. Ale wszystko musi mieć swój koniec i z upływem czasu i mocy zebraliśmy cały swój bajzel i powoli przez ładny las udaliśmy się do samochodu i dalej do domu.