Tryptyk zimowy. Autor A. Hajnas

          Wiedziałem, że w końcu wyląduję w Tatrach. Czekałem tylko na właściwy moment, czyli okno pogodowe, które w końcu nadeszło.

Ostatnie w tym sezonie (trzecie) zimowe człapanie rozpocząłem od Rusinowej, potem była Gęsia Szyja, Gąsienicowa, Kondratowa, a na deser Czerwone Wierchy i Przysłop Miętusi. Jeśli chodzi o nocowanie, to z tym nie było żadnego problemu, w tygodniu schroniska świeciły pustkami (w Roztoce było nas całe.. 6 osób !), tak więc mityczne półroczne czy inne wcześniejsze rezerwacje można między bajki włożyć.

Te 4 dni bezwietrznej pogody, z betonem na graniach, wspaniałymi, nowo poznanymi ludźmi i świetnymi widokami minęły jak zawsze zdecydowanie za szybko.