Turnia Kukuczki. Współautorzy J. Chodenko & D. Kaptur

           Jak zwykle po krótkiej wymianie zdań zdecydowaliśmy (Darek, Irek i ja), że we wtorek (10.04.2018) ruszymy w skały. Dylematem było tylko miejsce, bo w środku tygodnia wszędzie będzie pusto i przyjemnie. I tu, w pełni ujawniła się wiedza i doświadczenie Darka, który zaproponował Turnię Kukuczki w Mirowie. Wykorzystując wspomniany środek tygodnia oraz początek sezonu, kiedy to nie ma jeszcze osób szkolących się i kursantów, ruszyliśmy w wyznaczonym kierunku.

 

Rzeczywiście na całym terenie Mirowa nie było nikogo, za wyjątkiem dwóch osób i to gdzie, ….. na Turni Kukuczki (co zresztą potwierdzało atrakcyjność skały). Jako typowi wspinacze wymienili z nami kilka grzecznościowych zwrotów i nie przeszkadzając sobie wzajemnie zajęliśmy się wspinaniem. Osobiście skała bardzo mi się podobała z uwagi m. in. na długości dróg wspinaczkowych, które sięgały 20 metrów.

Powspinaliśmy się na drogach: „Tydzień na działce” V; „Rusałka na nafcie” VI, „Ostatnia działka” VI, „Glebogryzarka” V, i na zakończenie, tzw. dożynki, jedna z najpopularniejszych dróg kursowych – „Złota ucieczka” V.

Darek z dużym zadowoleniem trenował prawą nogę i hartował ją na stosunkowo dłuższych dystansach.

W połowie pobytu Darek zaproponował mi lekcję z tworzenia własnej asekuracji na kostkach,  heksach i taśmach, z czego zresztą bardzo chętnie skorzystałem. Po założeniu punktów asekuracyjnych Irek ruszył z „notatnikiem” i wystawiał oceny każdemu pieczołowicie założonemu punktowi. Muszę przyznać, że dla mnie, jako nowicjusza, w tej materii całkowicie zmieniła się optyka trudności drogi. Zwłaszcza w sytuacji, gdy stojąc w nie zawsze wygodnej pozycji, jedną ręką trzeba się trzymać, a drugą (i tylko jedną) manipulować przy doborze sprzętu i osadzaniu, a do tego wszystkiego nie ufałem w 100% założonym przez siebie zabezpieczeniom. Light’owa, 20 metrowa droga o trudności IV nabrała zupełnie nowego wymiaru. Na pocieszenie Dowiedziałem się od Darka, że nie odstaję w moich zachowaniach od tłumu i po założeniu kilkuset punktów będzie to szło dużo sprawniej.

Wyjazd jak najbardziej był udany, bo i towarzystwo dopisało i pogoda, a budząca się wiosenna przyroda dodawała uroku. Ja odtrąbiłem sobie początek sezonu wspinaczkowego w 2018 roku.