Lokalni matadorzy

  • Drukuj

           Tacy osobnicy we wspinaniu byli od zawsze, jednak ostatnio wraz ze wzrostem popularności „bycia wspinaczem” znacznie ich liczba się powiększyła. Pojęcie „lokalności” jest duże a zakres odbioru wyrażenie „matador” też może być skrajnie różny. Jednak w ujęciu wspinaczkowym jest to stwierdzenie o znaczeniu pejoratywnym. Pozostaje rozwikłać zagadkę dlaczego?

Matador, to osobnik szukający i grupujący wokół siebie wyznawców swojego geniuszu i niedoścignionego mistrzostwa. Dzisiaj mogą to być osobnicy bezpośrednio obcujący z „mistrzem” lub tacy, którzy identyfikują się z nim za pomocą mediów społecznościowych. Matador musi być kreatywny by utrzymywać obok siebie stadko i pozyskiwać kolejne dusze w miejsce tych, którzy z jakiś powodów od niego odeszli. Większym problemem jest jednak podtrzymywanie mitu o swoich przewagach. Osobnicy często powołują się na „dawne czasy”, niesprawdzalne relacje i historie. Jednym słowem muszą umieć opowiadać. Oczywiście, potrzebna jest elementarna wiedza wspinaczkowa i podstawowy sprzęt. Zadaniem Matadora jest nauczenie niezbędnych wspinaczkowych podstaw swoją ekipę i pilnowanie by  rozwój poszczególnych osobników nie poszedł za daleko. Wtedy stają się niebezpieczni i trzeba koniecznie i szybko i skutecznie się ich pozbyć. W grupie musi być hierarchia i porządek! Zawsze razem chodzi się na panel i razem jeździ w teren. Bezdyskusyjnie, terminy ustala Matador. Na ścianie i w terenie doradza jak pokonywać problemy wspinając się tylko po tych , na których jest pewien sukcesu. By gruntować swoją przewagę zawsze robi jedną drogę więcej, lub coś czego „wyznawcy” nie umieją zasiekać. W przypadku niespodziewanego niepowodzenia zrzuca winę na zmęczenie, kontuzje, warunki, buty. Jednak najczęściej stanowi on punkt dowodzenia spacerując pod ścianami lub siedząc na rozkładanym fotelu i komentując rozwój sytuacji wokoło. Dobrze jest, gdy w zasięgu wzroku ma takich którzy nie są dobrzy i mają ewidentne z czymś problemy. Jest powód do wytykania na odległość błędów. W przypadku pojawienia się zawodników lepszych od Matadora koniecznym staje się dyskredytacja ich umiejętności w kategoriach przykładowej przewagi siły nad techniką, patentowania poszczególnych ruchów lub sekwencji a tym samym wyślizgiwania dróg. Powód zawsze się znajdzie a umysł Matadora cały  czas analizuje sytuację by wychwycić i ogłosić „swoim”, że u tamtych coś jest nie tak ale nas to nie dotyczy. Przy okazji musi się pilnować by nie ulec prowokacji pokazania swoich „przewag” na drodze „rzeźbionej” przez tych których ocenia. Kolejnym problemem Matadorów jest powoływanie się na znajomości. Często próbują naginać rzeczywistość wykorzystując zwyczaj mówienia sobie przez wspinaczy na „ty”. Oglądanie kogoś w mediach, na festiwalach czy na odległość w terenie oznacza najczęściej „znajomość z widzenia” i to Matador skwapliwie wykorzystuje wskazując wyznawcom osobnika mówiąc „ to jest X’ i niekiedy dodając do tego niesprawdzalną relację jak to On z „X” coś tam razem (szkoda pisać…). Następną kwestią z którą musi sobie poradzić to kwestia sławy powszechnej, czyli istnienie w świadomości ogólnej społeczności wspinaczkowej i w mediach. Problem ten rozwiązuje stwierdzeniami, że kiedyś pisano tylko o Himalajach, a tak naprawdę to o sławę nigdy nie dbał i nie podawał nigdzie swoich dokonań bo on wspina się tylko dla siebie (piękna kontynuacja koncepcji Rey’a). Przecież Matador musi być skromny bo to wielka cnota. Musi zadbać także o wystrój domu, by każdy wiedział do kogo przyszedł. Motywy wspinaczkowe w postaci odpowiednich zdjęć, obrazów czy w skrajnych przypadkach czekana i raków na ścianie to konieczność ;-). Jednym słowem warto mieć na uwadze jak cienka linia oddziela mentora od matadora. Warto zawsze mieć to z tyłu głowy na panelu, w terenie, w życiu…