Ulotna lotność dróg

  • Drukuj

          Patrząc się na dzisiejsze standardy ubezpieczania dróg zdaję sobie sprawę, że podnosząc jakość asekuracji w wielu przypadkach zmieniliśmy ich charakter w kwestii klasy mając na uwadze trudności psychiczne. Ale po kolei.

Odchodząc w skałkach od haków i zastępując je kostkami ( o mechanikach można było tylko nieśmiało poważyć).  Szybko okazało się, że wapień jest dla kostek wymagającą skałą i zdarzało się, że uczestnik śmiałego ataku „ z dołem po odpaleniu”, efektownie wyrywał asekurację i  kontaktował się ciałem z glebą. Tego typu przypadek wspomina Paweł Haciski (Przewodnik „Jura”): „Kołkówka. Ta droga ma wiele bardzo dramatycznych przejść, Przytoczę choćby tylko historią Wojtka Kubania. W połowie lat 80. Michał Prądzyński przywiózł z Anglii pierwsze „prawdziwe” kości (stopery, trikamy, itd.). Wojtek zebrał je wszystkie i poszedł prowadzić. W trakcie wspinanie ktoś mu krzyknął „załóż jeszcze pętlę”, więc założył. Gdy był tuż-tuż-wyleciał. Wyrwał wszystko i zatrzymał się centymetry nad ziemią na wspomnianej pętli. Podobno przeżył to ciężko i przez dwa dni leżał, twierdząc, że musi to sobie przemyśleć.”. Inną tego typu przygodę relacjonuje Marek Płonka (Magazyn „Góry”): „Duże wrażenie zrobiła na mnie postawa Chrisa Hampera, który gruchnął z rozmachem z Ryski Skierskiego w glebę. Friendy wkładane w hakodziury okazały się do niczego – nawet nie zamortyzowały lotu.”  Co ciekawe, często od kostek solidniejszą asekurację stanowiły pętle umieszczone na mostkach lub zarzucone za wystające elementy skały. W takiej sytuacji by zwiększyć margines bezpieczeństwa stosowano patentowanie dróg na wędkę z przymierzaniem kostek, stosowano styl yo-yo, testowano założone punkty przez obciążanie ich przez kilka osób zwieszonych na linie minimalnie nad glebą. Marek Płonka tak tą sytuację opisuje (Magazyn „Góry”): „Ja zacząłem się uważniej asekurować (czytaj: więcej yo-yo i wieszanie się w kilka osób na przelotach, żeby sprawdzić, czy działają).” Pomimo stosowania takich wybiegów większość dróg płytowych nadal pozostawała problemami wędkowymi z powodu braku możliwości założenia sensownej asekuracji. Oczywiście, niektóre z nich otrzymały przejścia „na żywca” ale to nie rozwiązywało problemu dostępności dla ogółu wspinaczy. Wyjściem z sytuacji okazały się punkty możliwy do zainstalowania w litej skale a nim były ringi i spity. Co prawda, coś podobnego było znane już wcześniej pod postacią nitu. Jednak tego typu punkty miały bardzo słabą wytrzymałość i nie nadawały się do wyhamowywania konkretnych lotów. Jako ciekawostkę warto podać, że pierwszy nit został na G. Zborów umieszczony na drodze Mały R pod okapikiem ;-).  Jest tutaj widoczna analogia do R-a na Mnichu;-). Pierwsze ringi na Jurze Północnej osadzili Waldek Podhajny i Jacek Zaczkowski na Kołoczku na drogach Pajączki i Zacięciu Jarzębinki (na skale Jarzębinka-Wodna Skała). Waldemar tak to opisuje (Magazyn „Góry”): „Z naszymi tępymi koronkowymi wiertłami i bez odpowiedniej techniki po półtorej godzinie mieliśmy osadzone ringi. Oczywiście po jednym, bo tak się wtedy prowadziło drogi.” Ciekawie charakteryzuje ówczesną technikę ubezpieczania dróg Paweł Haciski (Przewodnik „Jura”) : „Bezpieczna asekuracja to tak naprawdę sztuka, którą posiedli nieliczni. Inna sprawa, że był taki okres, kiedy w dobrym tonie było „rzadkie obijanie”. Sam pamiętam, że na jednej drodze wymierzałem miejsce na spita, zrzucając na wędce, plecak aby podczas lotu nogi były tuż na ziemią.” Czyn Waldemara i Jacka zapoczątkował rewolucję i szybko na kolejnych drogach pojawiły się stałe punkty. Jednak często były to pojedyncze egzemplarze, ale tak wtedy rozumiano ideę ubezpieczania dróg. Ring miał zabezpieczać kluczowe miejsce gdzie nie dało się założyć kostki lub pętli. W ten sposób pojawiły się drogi o mieszanej asekuracji. Zdarzały się przypadki umieszczenia ringów obok miejsc nadających się na kostki. W takich przypadkach brak kostki pozwalał wykorzystać ten element rzeźby jako kluczowy chwyt lub stopień. O takim przypadku wspomina Piotr Korczak w Podcaście Górskim 8a.pl #064 w przypadku drogi Lekcja tańca (warto odsłuchać). Jednak taka mieszana asekuracja w licznych przypadkach dawała iluzję bezpiecznego wspinania. Często teren poniżej wysoko umieszczonego ringa był nieasekurowany albo potrzebna była wiedza tajemna by móc coś samemu założyć. Klasycznym przypadkiem w Podlesicach był dół Prostowania pilchówki. Pierwszy ring znajdował się na płycie w 1/3 wysokości ściany i jedyną rozsądną możliwością asekuracji poniżej było „tajemne” oczko na górnej krawędzi nyży pod płytą. Widziałem kilka pięknych glebowań z tej okolicy gdy zawodnik po wyjściu na płytę przystawiał się do wpinki do ringa. Wspomniana Lekcja tańca też na swoim koncie miała potężny lot wykonany przez Marcina Kwaśniewskiego z podszczytowych traw. Tylko refleks i umiejętności Andrzeja Marcisza uratowały Marcina od kontaktu z glebą.  Innym, ciekawym przypadkiem uchodzącym za całkiem dobrze asekurowaną drogę był Komin Lechfora w Rzędkowicach. Na startowej płytce był hak, w kominie zakładało się pętlę i na koniec wpinało się w kolejny hak na końcu komina. Jak na 25 metrową drogę nie było tego za wiele. Problemem był aspekt roboczy i dostępność do ringów i spitów. Darek Król tak opisuje ten czas (Magazyn „Góry”): „W czasach „udomowienia” spita w polskiej rzeczywistości skalnej, czyli w początkach sportowego wspinania, wbicie prawdziwego spita było luksusem. Zestaw spitów na drogę kosztował niezłą pensję. Klepało się więc namiętnie  ringi z prętów zbrojeniowych-to mieliśmy podpatrzone z piaskowca z Saksonii, ale wapień dawał nam zupełnie inne wyzwania, spit był łatwiejszy do wbicia niż ring. Ja jeździłem często do Francji i w końcu stać mnie było na zakup prawdziwych wypasionych spitów 5x1cm. Pewnego dnia obijałem w Podlesicach drogę Salmonella, zaraz na prawo od Filara Wyklętych. Miałem spitownicę i spity, ale zapomniałem młotka, więc całą drogę obiłem tłukąc w spitownicę kamieniem. Zajęło mi to prawie pół dnia, zamiast jednej godziny. Ledwo miałem siły , aby później tę linię poprowadzić. Niektóre drogi były obijane „ na limesie” tylko w miejscach, gdzie nie dało się wcisnąć jakieś kości lub crack’n up’a-kotwiczki do haczenia… .” Z kolei Marek Płonka tak charakteryzuje swoje przejście Science fiction (Magazyn „Góry”): „W drugiej połowie lat 80. robiłem Science Fiction, zakładając kostki „ze wspinania” (pierwsza na szóstym metrze, z kiepskim lądowaniem). Jest to chyba jedyne takie przejście tej drogi.”  Jednak świat ewoluował,  a my razem z nim i wraz z falą popularności wspinania w latach 90-tych XXw. coraz więcej ludzi chciało się w skałkach wspinać bardzo bezpiecznie a śrubowanie trudności też wymagało coraz lepszej asekuracji. Niebagatelną rolę odegrał FUD (Fundusz Ubezpieczania Dróg), w którym głównie realizowali się Piotrek Drobot z Darkiem Królem („Po ekscytacji spitami  mieliśmy już tylko parcie na ringi. Moim najbardziej zaufanym dealerem ringów był Mikser (Piotr Drobot), który organizował jakieś podejrzane ilości stali, pewnie z uszczerbkiem dla polskiego czynu budowlanego. Zawsze miał w piwnicy ringi, nawet oksydowane. Pewnie jakbym zamówił pozłacane, to też by je wykombinował. Zanim dorwaliśmy się do pierwszej wiertarki, wszystko biliśmy z ręki, specjalnie zamawianymi wiertłami. Te zbrojeniowe cuda od kowala osadzaliśmy w wywierconych otworach, dokładając aluminiowe druty albo paski ołowiu kupione w sklepie wędkarskim.”-Darek Król (Magazyn „Góry”). Co ciekawe odbezpieczanie dróg wywoływało często spore kontrowersje i tym samym burzliwe dyskusje. Przykładem, może być uzupełnienie stałej asekuracji na Filarze wyklętych w 1995r. przez Piotrka Drobota. Po jego akcji filar można było przebyć asekurując się bezpiecznie ze stałych punktów. Przy stolikach „konkurencji”, ogniskach i w pokoju Bogdana wymieniano się argumentami „za” i „przeciw”. Ringi jednak zostały i wspinacze przyzwyczaili się do ich obecności. Z czasem powoli pojawiało się ich coraz więcej a co ważne zaczęły pojawiać się ringi zjazdowe zdecydowanie podnoszące bezpieczeństwo (wielce prawdopodobnym jest, że gdyby na Lekcji tańca w czasie wspinaczki Marcina Kwaśniewskiego taki ring by był to zamiast lotu skończyłby drogę;-). Zdecydowane zmiany technologiczne zaczęły się wraz z pojawieniem się z różnych źródeł ringów atestowanych osadzanych na „klej”. Razem z wiertarkami akumulatorowymi (był też epizod z wiertarkami spalinowymi) dało to możliwość kompleksowego ubezpieczania dróg. Opracowano zasady ubezpieczania dróg pojawiły się drogi typu TRAD (z asekuracją z kostek i mechaników z możliwością instalacji stanowiska zjazdowego). Kiedyś tego typu drogi oznaczano DDS (czytaj Drogi Dla Smakoszy). Jednak wymogi bezpiecznej wspinaczki spowodowały eksplozję dróg w całości ubezpieczonych. W ten sposób zniknęły wspinaczki o mieszanej asekuracji. Innym procesem stał się rebolting, czyli wymiana asekuracji na drogach istniejących. W tym przypadku często odchodzono od wymiany punktów w systemie „jeden za jeden” w dużej liczbie przypadków zagęszczając asekurację. Oczywiście, dyskusyjna sprawą jest czy taki proces powinien być bezrefleksyjny. Ciekawe spostrzeżenie jest autorstwa Pawła Haciskiego (Przewodnik „Jura”): „Uważam, że niektóre linie powinny zachować tak rzadkie obicie, na jakim były robione pierwsze przejścia i powtórzenia w latach osiemdziesiątych-np. Lekcja tańca na bodajże trzech przelotach, Wiosenne klekoty na jednej pętelce. Dałoby to pojęcie, jak ryzykowne były kiedyś prowadzenia i stanowiłoby pewną ciągłość pokoleniową.” Można się z takim widzeniem sprawy nie zgadzać ale ważnym jest zachowanie przynajmniej informacji w jakich warunkach kiedyś drogi prowadzono. Jeżeli więc nie decydujemy się na zachowanie ilościowe asekuracji na pewnej liczbie starych dróg to powinniśmy w przewodnikach, toposach, opisach (tak jak jest to tylko możliwe) umieszczać informacje o tym jak to wyglądało kiedyś a nie tylko dzisiaj.

 

Drogi zmiankowane w tekście:

Kołkówka (Dziewica-G. Kołoczek) VI.1+. Dawniej TRAD, dzisiaj TRAD+ST.

Mały R (Dziurki-G. Zborów) VI.2+ (dawniej VI.3). Dawniej TRAD+1R, dzisiaj 5R+ST.

Pajączki (Wodna Skała-G. Kołoczek) VI.3. Dawniej 1R, następnie 1R+3S, dzisiaj 7R+ST.

Zacięcie Jarzębinki (Jarzębinka-G. Kołoczek) VI.1+. Dawniej 1R, następnie 1R+2S, dzisiaj 7R+ST.

Lekcja tańca (Ze Spadającymi Gwiazdami-G. Kołoczek) VI.4 (dawniej VI.3+/4). Dawniej 2R, później 2R+3S, dzisiaj 7R+ST.

Prostowanie pilchówki (Młyny-G. Zborów) VI.2+. Dawniej 2R, później 2R+1S, dzisiaj 5R+ST.

Komin Lechfora (Turnia Lechfora-Rzędkowice) VI, Dawniej 2H, dzisiaj 8R+ST.

Salmonella (Z Kaskadami-G. Zborów) VI.2+. Dawniej 5R, później 5R+1S, dzisiaj 8R+ST.

Filar wyklętych (Z Kaskadami-G. Zborów) VI+ (dzisiaj VI.1). Dawniej 3R+TRAD, dzisiaj 10R+ST.

Wiosenne klekoty (Okiennik  Rzędkowicki-Rzędkowice) VI.3+.Dawniej 1P, dzisiaj 4R+ST.