Po czym będziemy się wspinali

  • Drukuj

          Obserwując ostatnie „straty dostępowe” na Jurze Północnej w postaci Słomkowej i Biedruniowej mam solidne podstawy bu twierdzić, że stanowisko właścicieli terenu  w sprawie własności i totalnego zakazu na ich teren wstępu  osób trzecich  coraz bardziej  się radykalizuje.

Jednym z czynników z pewnością jest zachowanie części społeczności wspinaczkowej. Z premedytacją nie piszę środowiska ponieważ istnieje ono już tylko  w formie szczątkowej. Opracowane i publikowane wielokrotnie w necie i od paru lat w przewodnikach wspinaczkowych zasady funkcjonowania w terenie  pod hasłem „Wspinacz z klasą” przez dużą część wspinających się osób są zwyczajnie deprecjonowane. Normą są: łamanie zakazów wjazdu i zasad parkowania, brak przestrzegania zakazów ochrony przyrody czy właścicieli terenu, drytooling na drogach klasycznych (rzadko, ale się zdarza), negowanie informacji o gniazdujących ptakach, dopingowane wrzaskiem, „rzucanie mięsem” na tyle głośno na ile płuca pozwalają, kreskowanie chwytów i stopni ( o usuwaniu solidnych plam magnezji nie ma co wspominać), śmiecenie i palenie ognisk w miejscach przypadkowych, niszczenie stałej asekuracji ( „piłowanie” linami stanowisk zjazdowych, kucie chwytów i stopni. I można by wymieniać dalej. O kulturze dyskusji z właścicielami terenu jaka często ma miejsce nie ma co wspominać…  Ale poważnym problemem jest dezintegracja wewnętrzna społeczności wspinaczkowej. Dominujący konsumpcjonizm przejawiający się przypisywaniem sobie praw do wspinania „gdzie się podoba” przy braku chęci działania na rzecz różnorodnych działań w celach utrzymania  i powiększania potencjału wspinaczkowego w postaci skał i dróg nie wróży dobrze na przyszłość. Patrząc się na wspinające się tłumy w popularnych rejonach a równocześnie jednostki angażujące się  w akcje sprzątania terenu raczej dobrze diagnozuję sytuację. Być może nie tylko w kwestiach pracy fizycznej dla ogólnego dobra potrzebne jest przewartościowanie. Na dzień dzisiejszy nie można się wspinać na następujących skałach Jury Północnej: Podkowadło, Grzyb, Skrzat, Soczewka, Przewieszony Mur, Turnie Simonda, Harfa, Sokola Baszta, Ponton, Taksówka, Skały Kadry, Biedruniowa, Skała na Studni, Międzywałowa, Skała Pozytywki, Podwale, Skała z Krzyżem, Brama Twardowskiego, Słomkowa, Skała z Sosną, Baszta z Sosną, Kamień Żerkowicki Dolny, Małocień, Czubata, Przy Wiśniach, Grodziecka, Kamień w Przybynowie (nie jestem wcale pewien, że to pełna lista). Oprócz tego warto pamiętać o skałach z ograniczonym dostępem przez właścicieli lub wstępem płatnym (sztandarowy rejon to Mirów). Przecież wśród wspinaczy jest sporo osób mających przykładowo wykształcenie i doświadczenie prawnicze, urzędnicze lub będących negocjatorami. Posiadają oni wiedzę i umiejętności   kluczowe w rozmowach, korespondencji z właścicielami terenu czy urzędami. Oczywistym jest, że IŚW „Nasze Skały”, PZA czy kluby wspinaczkowe bez wsparcia z zewnątrz nie są w stanie działać równocześnie na wszystkich otwartych frontach. Nie namawiam do działań indywidualnych ale do takich  w porozumieniu i koordynacji z wyżej wymienionymi instytucjami ponieważ posiadają one właściwą osobowość prawną umożliwiającą zawieranie odpowiednich aktów prawnych. Warto się nad tym zastanowić gdyż pomimo różnorodnych starań może okazać się, że ilość skał udostępnionych do wspinania zmniejsza się. Nie zrekompensuje tego zagęszczanie dróg na dostępnych skałach ponieważ powierzchnia podłoża się nie powiększy a degradacja skały i okolicy będzie postępowała w szybkim tempie co spowoduje „zamykanie” ich pod pretekstem ochrony przyrody kolejnych rejonów. Czas ucieka a czasy są coraz bardziej dziwne…