Październikowe Tatry. Autor J. Chodenko

  • Drukuj

          Po ulewnym wrześniu i początku października ruszyłem z dwójką przyjaciół, jak corocznie (od 22 lat), w jesienne klimaty Tatr. Obecnie w górnych partiach – powyżej 1900mnpm – leży trochę topniejącego śniegu. Niestety w żlebach jest go całkiem sporo i jest mocno zlodowaciały, wobec czego turystyka w tych rejonach bez sprzętu zimowego (raków, czekana i liny) była praktycznie niemożliwa. Potwierdzają to niestety komunikaty radiowe i telewizyjne, oraz przydarzające się ostatnio wypadki wysokogórskie, zwłaszcza na Orlej Perci.

 

Mając to na uwadze zrezygnowaliśmy ze skalnych szczytów i Mięguszowieckiej Przełęczy Pod Chłopkiem (do której przymierzamy się od 3 lat) i ostatecznie wybraliśmy rejony bezpieczniejsze: Ścieżkę nad Reglami, Czerwone Wierchy (Kopa Kondracka, Małołączniak, Ciemniak), Tatry Zachodnie (Wołowiec, Jarząbczy, Starorobociański). Swój urok miał szlak z Zazadniej przez Rusinową Polanę, Gęsią Szyję, Rówień Waksmundzką do schroniska Murowaniec.  Najważniejsze, że w tygodniu w którym ruszyliśmy (od dawna zaplanowane urlopy), pogoda się odmieniła na ciepłą i słoneczną. Turystów było bardzo mało, na Giewont można było wejść z marszu – bez stania w kolejce!

 PS

- Wyjazd busem w kierunku Morskiego Oka najlepiej zaplanować z dworca, bo kierowcy praktycznie nie trzymają się rozkładów jazdy i czekają, aż zapełni się bus i dopiero ruszają. Praktycznie wsiadanie na trasie przejazdu graniczy z cudem.   

- Godną polecenia jest Terma w Chochołowie (moim zdaniem obecnie najlepsza z okolicznych).