Niżne Tatry - pasmo Královej Holi. Autor A. Hajnas

  • Drukuj

          Czasami zastanawiam się, jak zaraz po powrocie do domu za pomocą wyrazów oddać te wszystkie emocje, które towarzyszą mi podczas wyjazdów, które ostatnio się dzieją...

Jak zamknąć w słowa przestrzeń, powiewy wiatru, kiedy w płucach ma się jeszcze resztki górskiego powietrza, a przy przymkniętych powiekach widać ostatnie promienie zachodzącego słońca... Wyjazd na Słowację był kolejnym, zupełnie spontanicznym pomysłem, który dostarczył mi nowych, estetycznych doznań. I to jakich ! Pierwszego dnia, oprócz dojazdu, wlazłem jeszcze z Vernaru na Královą Holę, gdzie w budynku stacji przekaźnikowej zostałem na noc. Sama Kralova mocno przypomina naszą Babią, ale przez koszmarną konstrukcję na szczycie, bliżej jej do Pradziada... Wiało tam niemiłosiernie, ale w malutkim pomieszczeniu było ciepło i dość sympatycznie z uwagi na myszki, które dokarmiałem bułkami :) Przez moment nie byłem sam :P Wędrówka grzbietem, przy przepięknej pogodzie dawała nieustanne powody do zachwytu. Trudno to opisać... Co jeden krok robiłem zdjęcia, a co drugi przystawałem w milczeniu na dłuższą chwilę, zawieszając wzrok na niezliczonych grzbietach i dolinach.... Ale powróćmy do prozy, bo w końcu przyszła kolejna noc i ulokowawszy swój namiot na przełęczy Homôlka, jakoś próbowałem nie odlecieć w kosmos, z uwagi na porywiste podmuchy powietrza, które trwały do samego rana... Dni były długie i po brzegi wypełnione treścią. Cdn...