Na każde wezwanie ... Babiej. Autor A. Hajnas

  • Drukuj

          Wyjazd na Markowe Szczawiny był kolejnym, naturalnym krokiem w mojej tegorocznej, zimowej eksploracji naszych gór. Ledwo spędziłem w domu dwa dni po gorczańskiej przygodzie i znów „wyprułem' do lasu.

A to dlatego, że szykowało się kolejne okno pogodowe, z którego postanowiłem oczywiście skorzystać. Hitem wyprawy okazała się... Mała Babia, na którą wlazłem sobie aż trzy razy i z której oprócz świetnych widoków, miałem jeszcze lepszy zachód słońca. Poza tym kręciłem się tu i ówdzie, zaglądając w różne dziury i kąty, odkrywając przy okazji nowe, świetne miejscówki.