Rodzinnie w Tatrych. Autor J. Chodenko

  • Drukuj

          Jak co roku wybrałem się na rodzinny wyjazd w Tatry. Tym razem na początku sierpnia. Z informacji które uzyskałem od miejscowego górala cały lipiec był z idealną pogodą (tylko trzy dni padało), więc pełen optymizmu zacierałem ręce, że można będzie potupać  tu i ówdzie. Z jednym ograniczeniem, aktualny skład osobowy nie pozwolił mi za często kręcić się po najwyższych partiach gór.

Niestety prognozy pogody od dnia przyjazdu nie były łaskawe praktycznie przez 8 dni z różną intensywnością przechodziły przelotne burze (kilka razy dziennie). Co również ograniczało naszą ekipę od dalekiego zapuszczania się w góry. Więc korzystając z okien pogodowych krzątaliśmy się niedaleko domu. Odwiedziliśmy m. in.: Dolinę Strążyską z Siklawicą, Przysłop Miętusi z przejściem z Dol. Małej Łąki do Dol. Kościeliskiej, Dol. Białego i drogą nad reglami do Kalatówek, Schronisko Ornak z Wąwozem Kraków, Murowaniec z tradycyjną szarlotką i Czarny Staw Gąsienicowy oraz Czerwone Wierchy (Ciemniak, Małołączniak, Kopę Kondracką) z Dol. Kościeliskiej do Dol. Małej Łąki  przez Przeł. w Grzybowcu. W jedynym dniu, kiedy prognozy pokazywały względną pogodę, wybraliśmy się na Rysy.

Na parkingu w Palenicy byliśmy o 5:30 i o dziwo już było trochę aut. Ze schroniska w Morskim Oku wystartowaliśmy o 7:40 (chociaż pan w kasie mówił, że ludzie maszerują już od 4:00) i na Rysach zameldowaliśmy się o 11:45. Tempo nie było jakieś karkołomne i było kilka przestojów na mijankach na łańcuchach . Byłem lekko zdziwiony większą niż przypuszczałem ilością turystów. Po krótkim posiedzeniu pod szczytem ruszyliśmy w dół. Jak zaobserwowałem, większość tych co weszli na Rysy wchodzili i schodzili od strony słowackiej. Co biorąc pod uwagę dużo łatwiejsze wejście można jakoś wytłumaczyć. Wchodząc na szczyt od wysokości 1900 mnpm utrzymywała się mgła (tak też było gdy byliśmy na wierzchołku). Około 20 min od rozpoczęcia zejścia zaczął padać deszcz, który zmienił się w grad. Opady łącznie trwały może 20 min ale skała znacznie straciła przyczepność i trzeba było wzmóc czujność. Po opadach mgła zniknęła, niebo zrobiło się niebieskie i otworzyły się piękne widoki. Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu że lato, czy nie lato trzeba w plecaku być przygotowanym na wszystko łącznie z opadem śniegu. Do schroniska doszliśmy około 16:25 (tłum w schronisku niemiłosierny, więc sobie odpuściliśmy). Całość od zamknięcia drzwi samochodu do jego otwarcia zajęła łącznie 12:45 godz.

 Ciekawostki:

1)  Parking na Palenicy – bilet całodzienny 30 zł,

2)  Piwo w Murowańcu  - 13 zł!! (mój rekord), Szarlotka  - 12 zł,

3)  W schronisku Ornak dosiadłem się do rodzinki (ojciec, matka, i dziecko w wózku). Ociec miał na sobie uprząż wspinaczkową z kilkoma karabinkami i dwoma lonżami zrobionymi z repów 5mm zakończonymi karabinkami z drucianym zamkiem. Zastanawiałem się po co to i do czego to było używane i to w tej okolicy. A może to miało tylko cel propagandowy?