Urodzinowy prezent. Autor J. Chodenko

  • Drukuj

          Niedawno temu Darek zaproponował mi ciekawy urodzinowy  prezent …… - drogę wspinaczkową. Podarunek super – pomyślałem.

I nie tracąc czasu (bo inni też mogą w każdej chwili zająć skałę) ruszyliśmy w teren. Wybór nie był przypadkowy. Piękna, wysoko usytuowana skała w Lądku Zdroju – „Skalny Ząb”, 10 m wysokości. Nowe drogi miały charakter tradowy, czyli bez stałych zabezpieczeń. Na rozgrzewkę Darek wytyczył dwie nowe drogi: „Finito” V+ (na prawo od istniejącej „Filarek w prawej części ściany”) i „Zachodnia Grań” III. Nadszedł czas, abym rozpoczął dzieło przejścia nowej drogi.  Ściana wygląda niegroźnie, duża rysa, w poprzek ściany i kilka mniejszych . Będzie super. Niestety rzeczywistość okazała się mniej łaskawa. Mając nadzieję na szybkie i sprawne osadzenie pierwszego punktu asekuracyjnego …….. musiałem ewakuować się skokiem z 2 metrów.  Na szczęście przewidująco oczyściłem teren u podstawy skały. I-a bitwa przegrana ale nie wojna. Drugie podejście było łaskawsze – po założeniu pierwszego punktu, wlazłem na przyjemną restową półeczkę i po założeniu frienda walczę dalej. Na wszelki wypadek nieco wyżej założyłem drugiego, a co niech chroni, bo jakby były kłopoty to co dwa to nie jeden. No i wykrakałem. Po wyjściu ok. metra ponad asekurację niemiłe rozczarowanie, rysy niby piękne, ale krawędzie skały obłe i opadające na zewnątrz. Wcale nie podobne do przysłowiowych KLAM, których jak myślałem będzie w nadmiarze. A tu nic, z wszystkiego wyjeżdżałem (pewnie też dlatego, że z takimi skałami miałem pierwszy raz kontakt i nie do końca wiedziałem jak je traktować, nie to co nasza poczciwa Jura). Lot piękny,  może nie długi, ale na własnej asekuracji. Odpadając od ściany pomyślałem: „oby któryś z dwóch friendów wytrzymał”. I wytrzymał. Jak to Darek powiedział friend z Walii DMM. Powtórzę za Onufrym Zagłobą „Od razum go pokochał”. A więc znalazłem się ponownie na wygodnej półeczce. Czyżby tak miało zakończyć się „odebranie” prezentu, tak miała skończyć się ta nierówna walka? Nie, jeszcze trochę paliwa w rękach było (co prawda niewiele, ale jednak). No to wojna! Trochę inaczej się poukładałem, przytuliłem, porozmawiałem i …….. skała puściła!! Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie chwytów, stopni, możliwości wspinaczkowych było kompletnie mylne. Myślałem, że to będzie formalność, a tu ….. Za to zadowolenie na górze i satysfakcja – bezcenne. Dla formalności zapytałem Darka: „czy teraz powinienem przejść ją jeszcze raz w ciągu, aby było zaliczone”.  I tu piękna odpowiedź: „ nie,  bo lot był do miejsca handrestowego a asekuracja w zasięgu ręki więc można kontynuować wspinanie od tego miejsca”. W tamtej chwili, gdy ‘lekko’ się wypompowałem to była odpowiedź jakiej oczekiwałem. Tak powstał „El Condor” VI. Później powspinaliśmy się jeszcze drogami: „Brak Koncepcji” VI-, „Środek Ściany” III+. Widoczki ze szczytu były przepiękne, ponoć był to najwyższy w okolicy punkt widokowy (na szczycie są jeszcze pozostałości stalowej barierki).